Apolityczni naukowcy walczą z murem

Apolityczni naukowcy walczą z murem

 Polską opinię publiczną zelektryzował list środowiska naukowego do Komisji Europejskiej w sprawie budowy muru na granicy polsko-białoruskiej. Jak wiadomo, mur ten ma wyrosnąć, aby utrudnić dyktatorowi Łukaszence wojnę hybrydową z Polską poprzez organizację inwazji nachodźców z różnych krajów, głównie azjatyckich.

 List podpisało już ponad 1350 naukowców, zarówno z Polski, jak i z innych ośrodków naukowych, nie tylko europejskich, co wskazuje na sprawną organizację walki politycznej z decyzjami polskiego rządu, który ma być dyscyplinowany przez UE. Pozostawmy aspekty ekologiczne i obrony praw zwierząt do analizy specjalistom od ekologii (a nie aktywistom politycznym).

Zdumiewa za to brak działań w obronie praw ludzkich i obronie granic swoich terytoriów przed zorganizowaną inwazją innych cywilizacji. Ku jakiej cywilizacji zmierza świat akademicki? Odnosi się wrażenie, że chodzi mu głównie o likwidację cywilizacji łacińskiej, tej, która ten świat akademicki sformowała. Świat wszedł na drogę postępu i swoje fundamenty zamierza zniszczyć, m.in. pod pozorem troszczenia się o ekologię.

Wiele działań „proekologicznych” tak naprawdę ma bowiem cechy walki politycznej, walki o zarządzanie światem, na co wskazują metody walki z globalnym ociepleniem.

Niestety, świat akademicki jakoś nie potrafi walczyć z murem własnej obojętności wobec niszczenia nauki i naukowców odmiennie myślących. Nawet carowie rosyjscy tak nie działali: zsyłali co prawda swoich oponentów na Syberię, ale wspierali ich naukowe działania procywilizacyjne. Współczesny car Putin ma inną ideologię, ale ma też wielu zwolenników, także ze świata akademickiego, nie tylko polskiego. Podkreślające swoją apolityczność środowiska akademickie, całkiem niepożyteczni cywilizacyjnie idioci, odgrywają coraz większą rolę w realizacji polityki często nieludzkich dyktatorów.

Mogliby chociaż zwrócić uwagę na opinię Alberta Einsteina, że bez kultury etycznej nie ma ratunku dla ludzkości.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 9 lutego 2022 r.

Przestroga przed obojętnością nieobojętnych

Przestroga przed obojętnością nieobojętnych

Na okoliczność 75. rocznicy wkroczenia Armii Czerwonej do KL Auschwitz jego więzień Marian Turski nawoływał do respektowania tzw. 11. przykazania – „Nie bądź obojętny”, czym zyskał niemal powszechne uznanie. Zorganizowano akcję skierowania go do Nagrody Nobla, wręczono Nagrodę Nieobojętności Oświęcimskiego Instytutu Praw Człowieka, Nagrodę im. ks. Stanisława Musiała, a na 95-lecie autorytetu wydano książkę „XI Nie bądź obojętny”, reklamowaną jako „książka o największym przesłaniu, jakie ma dla nas przeszłość”.

W Polsce, określanej nieraz jako ostatnia reduta przed zagładą cywilizacji łacińskiej, jakoś nie było protestów przeciwko unieważnianiu Dekalogu na rzecz rzekomo potrzebnego jedenastego przykazania, którego treść zawarta jest przecież w przykazaniach Bożych, których nie trzeba poprawiać, uzupełniać, tylko wypełniać.

Teza Turskiego – „Auschwitz nie spadł nam z nieba” – zrobiła karierę i wykorzystywana jest zarówno przez środowiska LGBT dezawuujące Dekalog, jak i środowiska „wolnościowe”. Turski jako nieobojętny na instalację zbrodniczego systemu komunistycznego, który propagował, na autorytet moralny nie zasługuje.

Był obojętny na zbrodnie wobec wcześniejszych więźniów (Witold Pilecki!) tego samego obozu KL Auschwitz. To moralna schizofrenia, uznana jednak za wzór do naśladowania (sic!) także przez świat akademicki.

Rektor UJ podkreślał, że Turski powiększył grono „znamienitych osobistości” laureatów nagrody ks. Musiała, taktownie nie wymieniając, że wśród nich znalazła się przed kilku laty osoba ks. Czajkowskiego – TW „Jankowskiego”, czyniącego wiele zła, na co nie powinno się być obojętnym. Niestety rektorzy znani są z obojętności na zło komunistyczne, także funkcjonujące do dziś, i chyba z przywiązania do zła abdykowali z poszukiwania prawdy niezbędnej do odróżniania go od dobra.

Trzeba przestrzegać przed obojętnością nieobojętnych wdrażających w życie tzw. 11. przykazanie, niezależnie od systemu wartości.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 26 stycznia 2022 r.

Nie mogę być obojętny wobec obojętności

Nie mogę być obojętny wobec obojętności

Przed laty przeszliśmy przez piękny okres Solidarności, ale chyba niewiele  z tego zostało. Dziś solidarności międzyludzkiej – co kot napłakał.  Pogłębia się obojętność, zabieganie o własne interesy i przywileje. Furorę w ubiegłym roku zrobiły słowa Mariana Turskiego w KL Auschwitz „Nie bądź obojętny”, zdefiniowane jako jedenaste przykazanie, którego nieprzestrzeganie miało doprowadzić do Zagłady. Na dziesięć przykazań, których przestrzeganie zapobiegłoby Shoah, jakoś nikt nie zwrócił uwagi. W końcu mamy wojnę z religią i usuwanie jej z życia i przestrzeni publicznej, a z przestrzeni Kl Auschwitz w szczególności. Nie można na to być obojętnym, stąd marsze pamięci 14 sierpnia, w rocznicę śmierci św. Maksymiliana Kolbego. W końcu wykluczanie, dyskryminowanie chrześcijan, wymazywanie z pamięci Polaków – gdzie jak gdzie, ale w KL Auschwitz, założonym w celu ich eksterminacji, nie może pozostawiać nikogo obojętnym.

Marian Turski, w tym roku został laureatem Nagrody Nieobojętności przyznanej przez Oświęcimski Instytut Praw Człowieka, a następnie nagrody im ks. Stanisława Musiała przyznawanej osobom zasłużonym dla dialogu chrześcijańsko- i polsko-żydowskiego. Podnoszono jego przestrzeganie przed obojętnością „na najdrobniejsze przejawy zła”. Co prawda Marian Turski po wyjściu z obozów zagłady nie tylko nie przestrzegał przed ogromnym złem w postaci ludobójczej, czerwonej zarazy, jaka spadła na Polskę, ale brał nawet udział w instalacji i propagowaniu tego systemu zła. I to w czasie, gdy współwięźniowie KL Auschwitz, byli nieludzko torturowani i zabijani przez czerwonych zbrodniarzy. Tym niemniej w Auschwitz nawoływał do wierności jedenastemu przykazaniu, pomijając dziesięć przykazań boskich, w których zakaz nieobojętności, wykluczania, dyskryminacji znakomicie się mieści.  Dla wielu stał się autorytetem moralnym, a kto tego autorytetu nie podziela jest stygmatyzowany, w ramach wprowadzenia w życie jedenastego przykazania (sic!)

Jednym z fundatorów nagrody jest rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, w tym roku reprezentowany przez prof. Popiela, członka kapituły nagrody, który podkreślał nawoływania laureata „do porzucenia wygodnej postawy obojętności i nicnierobienia, braku reakcji na zło”.

Trzeba przypomnieć, że w tym roku rektorzy UJ (i nie tylko) nie byli obojętni na proaborcyjne strajki kobiet, prowadzące do holocaustu nienarodzonych i deklarowali dla nich wsparcie. Nie można być obojętnym wobec tego zła!

Zarówno obecny, jak i poprzedni rektorzy UJ nieraz zachowywali wygodną postawę obojętności wobec zła, a nawet je generowali. W czasie instalacji systemu komunistycznego wspierali prokuratorów skazujących ich kolegów z opozycji niepodległościowej. Byli obojętni na karierę akademicką na UJ byłego prokuratora wojskowego Juliana Haraschina, mającego na swym koncie 60 wyroków śmierci wobec walczących o wolną Polskę.

Czyli chyba jakieś podobieństwo z postawą Mariana Turskiego w tamtych czasach, co zbliża po latach.

Rektor UJ prof. Jacek Popiel, w laudacji tegorocznej nagrody, przypomniał o elitarnym gronie jej laureatów, wśród których znaleźli się do tej pory – jak podkreślał – „znamienite osobistości”. Wśród nich z UJ był prof. Jerzy Wyrozumski i trudno być obojętnym wobec zakłamywania najnowszej historii UJ, w czym ma swoje „zasługi”. Był przy tym całkiem obojętny, wobec losów nieobojętnych na zło „epoki Jaruzelskiej” na uczelni, która całkiem tę epokę wykreśliła ze swej historii, tak jak i jej ofiary. Nie był w tym odosobniony, gdyż taką wygodną, obojętną postawę, wykazywali wszyscy rektorzy UJ w czasach wolnej Polski. I nie tylko rektorzy, bo wśród laureatów nagrody jest też Zofia Radzikowska, nawet związana z Solidarnością, choć wcześniej z PZPR, wykazująca w czasach transformacji raczej solidarność z rzekomo obaloną komuną, obojętna wobec ekscesów politycznych czystek. Jest też prof. Jan Błoński, nieobojętny wobec represji duchowieństwa polskiego w czasach stalinowskich, bo zaangażowany w poparcie procesu kurii krakowskiej i autor „kamienia milowego” w kampanii oskarżania Polaków o odpowiedzialność za Holocaust.

Jest też ks. Michał Czajkowski, TW „Jankowski”, spoza profesorów UJ, lecz uhonorowany nagrodą przez rektora UJ Wojciecha Nowaka, co udokumentowałem w swoim fotoreportażu w 2018 r. Laureat nie był   obojętny na poczynania UB/SB, z którymi to organami wiele lat współpracował, nieobojętny również na wynagrodzenia za współpracę.

Zatem grono nagrody jest rzeczywiście elitarne i nie można być wobec niego obojętnym.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 24 marca 2021 r.