Akademickie zjawisko postprawdy

Akademickie zjawisko postprawdy

Uczelnie w okresie komunizmu funkcjonowały w systemie kłamstwa i dla przetrwania abdykowały z poszukiwania prawdy. Dały sobie z tym spokój, także po medialnym obaleniu komunizmu. Co więcej, dziś ujawnianie kłamstwa stanowi naruszanie kultury akademickiej.

Czasopisma, z nazwy akademickie, odmawiają publikacji tekstów uczciwych, bo mają co najwyżej rubryki „z archiwum nieuczciwości naukowej”, w ramach których – siłą rzeczy – tekst uczciwy się nie mieści. Byłby nie na miejscu, a nie ma rubryk „z archiwum uczciwości naukowej”, bo widocznie nie ma na nie zapotrzebowania, nie ma zbyt wielu piszących uczciwie.

No cóż, skoro uniwersytety znalazły się w stadium postprawdy i prawda nie jest akceptowana, to ci, którzy jej – mimo to – poszukują, muszą liczyć się z marginalizacją, a nawet eliminacją z domeny akademickiej. To w cywilizacji łacińskiej zalicza się do haniebnej antykultury unieważniania stanowiącej cywilizacyjne zagrożenie, ale za jej stosowanie nie ponosi się konsekwencji. Przenoszenie w stan nieszkodliwości mogłoby zapobiec degradacji domeny, ale nie jest stosowane.

Środowisko akademickie widzi tylko jedną plagę akademicką – niedosyt pieniędzy – i artykułuje odważnie zapotrzebowania w tej materii, szczególnie w okresach zmian politycznych. Polityka naukowa sprowadza się głównie do zaspokojenia potrzeb finansowych wpływowego środowiska, aby słupki poparcia dla rządzącej partii nie spadały. Jakby w rewanżu akademicy starają się, aby polityka była oparta na ich (nie)wiedzy,a służebni profesorowie prawa szukają gorączkowo podstaw prawnych dla usprawiedliwienia bezprawnych poczynań rządzących. Widać to nader wyraźnie w czasie wprowadzania „terroru praworządności”, jako jednej z najważniejszych zasad, którą rządzący zamierzają się kierować na drodze do wyzwolenia społeczeństwa spod „pisowskiej okupacji”.

Rzekomo apolityczne uczelnie/akademicy w ramach akcji wyzwoleńczej oddają się pod opiekę polityków u władzy, kreując niezależną od faktów rzeczywistość. Prawda nie ma żadnego znaczenia. A jeśli fakty są inne, tym gorzej dla faktów. To już było!

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 31 stycznia 2024 r.

Zmienić finansowanie!

Zmienić finansowanie!

 Przed rozpoczęciem nowego roku akademickiego władze UJ spotkały się z mediami, taktownie nie zapraszając tych, którzy nagłaśniają plagi akademickie degradujące naukę. Rektor UJ od lat, podobnie jak rektorzy innych uczelni, jedynie niedosyt pieniędzy uważa za przyczynę słabości uniwersytetu. Oznajmia: „W rankingach światowych chcielibyśmy zajmować lepsze miejsca niż obecnie, ale bez zmiany sposobu finansowania szkolnictwa wyższego trudno myśleć o awansie choćby do trzeciej setki najlepszych uczelni na świecie”.

 A na inauguracji roku akademickiego mówi: „Musimy wszyscy mieć świadomość, że nie będziemy Harvardem, Oksfordem czy Cambridge, jeśli nie zmieni się w Polsce skala finansowania nauki”.

Mimo ciągłego reformowania w rankingach światowych nasze uczelnie stoją słabo, a nawet żenująco. W najnowszym prestiżowym rankingu brytyjskim (The Times Higher Education World University Rankings 2024) UJ i UW – najlepsze uczelnie polskie – zostały umieszczone w 7.–8. setce uczelni światowych, czyli w pakiecie miernych uczelni, bez określania dokładnego miejsca. Tym razem nieco niżej sklasyfikowano m.in. uczelnie z biednego Bangladeszu, które na ogół wyprzedzają inne polskie uczelnie, a w niektórych rankingach także te nasze najlepsze.

Chyba pieniądze nie są zatem czynnikiem decydującym o sile uczelni i jest konieczne, aby decydenci zmienili fundamenty, a nie wystrój domeny akademickiej. Uczelnie zachodnie finansowane są z budżetu – na ogół – tylko częściowo i muszą same dbać o dofinansowanie swojej działalności, a nie tylko czekać na budżetową jałmużnę. Stosowanie antykultury unieważniania wobec pasjonatów i walczących z patologiami nie poprawia sytuacji uczelni. Widać od lat, że finansowanie tytułów powoduje jedynie ich wzrost ilościowy, co na jakość nauki się nie przekłada. Finansowanie nieruchomości i ich wyposażenia spowodowało, że na tym materialnym polu jesteśmy na wysokim poziomie, ale potencjał intelektualny nie jest należycie wykorzystany, a nawet jest niszczony. Poza systemem można coś zrobić, natomiast w tym systemie niewiele albo nic.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 11 października 2023 r.

Akademickie pochody

Akademickie pochody

Początek roku akademickiego to czas barwnych akademickich pochodów – prezentacji naszej elity intelektualnej w togach i gronostajach. Wyglądają znakomicie, uszeregowani według naszej hierarchii akademickiej, jakkolwiek niezależnie od pozycji w nauce światowej. Podobno akademicy cenią sobie niezależność i autonomię ponad wszystko. W niektórych miastach uczelnie się integrują w marszach, aby wykrzyczeć jednym głosem: „Niech żyje nauka! Vivat Academia! Vivant professores!”. Oby tak było, choć dobrze nie jest.

Szczególną tradycję ma pochód profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, najstarszej polskiej uczelni, który ma szansę znaleźć się na krajowej liście niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego, bo profesorowie czują się deprecjonowani wobec pochodu Lajkonika figurującego na tej liście od lat. Może jest mniej atrakcyjny, bo podczas pochodu akademików nie przewiduje się harców typowych dla pochodu Lajkonika, ale jednak nieraz harcownicy zakłócają przebieg dostojnego marszu. Tak było w roku ubiegłym, kiedy to student UJ Franek Vetulani, jako znany wyznawca niezależnego od Dekalogu jedenastego przykazania (Nie bądź obojętny!), na pochód profesorów przed Collegium Novum nie pozostał obojętny. Harcował przed dostojnikami akademickimi, których nazywał „zdegenerowaną, reakcyjną kastą”, choć ci postępowi nadzwyczaj akademicy mają – o dziwo – tego samego idola moralnego, propagatora słynnego przykazania – Mariana Turskiego. Ciekawe, czy ta zbieżność moralna nie opóźni wpisania pochodu do dziedzictwa kulturowego.

Nie można bowiem być obojętnym na rozszerzanie się inwazji antykultury w przestrzeń akademicką. A taka groźba jest, co przed kilku laty pokazał pochód Strajku Kobiet z wulgarnymi transparentami i słowami na ustach pod oknami gabinetów rektorskich Collegium Novum. Reakcji nie było – cancel culture! Dobrze, aby akademicy ujawniali publicznie nie tylko swoje stroje, ale i słowa oraz czyny, i powrócili w praktyce do średniowiecznej idei uniwersytetu – wspólnoty nauczających i nauczanych poszukujących razem prawdy.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska  4 października 2023 r.