System finansowania głupoty

System finansowania głupoty

 Nasz świat akademicki żąda zwiększenia wydatków z kieszeni podatnika na swoje utrzymanie. Głos ten rozbrzmiewa od lat i to emitowany zgodnie, tak przez decydentów, jak i pracowników najemnych domeny akademickiej. Natężenie głosu wzrasta wraz ze wzrostem inflacji, poziomu udyplomowienia społeczeństwa i utytułowania kadr akademickich.

Słyszymy: pieniądze przeznaczane na domenę to nie koszty tylko inwestycja, która przyniesie wielokrotne zyski na drodze do dobrostanu państwa i społeczeństwa. Niestety domagający się więcej pieniędzy nie domagają się fundamentalnych zmian systemu, który jest wadliwy, co zauważa coraz więcej akademików, jak i szarych obywateli.

Grzegorz Górny przytoczył ostatnio przykład amerykański, gdzie olbrzymie nakłady finansowe na edukację nie przyniosły sukcesu. Wręcz przeciwnie. Wraz ze wzrostem nakładów finansowych nastąpił wzrost populacji analfabetów funkcjonalnych i generalne obniżenie nawet elementarnej wiedzy. Wyniki amerykańskich uczniów są niższe od tych uzyskiwanych przez uczniów europejskich funkcjonujących w znacznie słabiej finansowanych systemach. I jaki wniosek? Kiedy system jest wadliwy, to zwiększenie jego finansowania nie przynosi korzyści, tylko straty.

I tak jest z naszym systemem akademickim, którego wady są wielkie, od lat znane, a wadliwy system jest finansowany coraz bardziej, co widać chociażby w rosnących jak po deszczu nieruchomościach akademickich na poziomie wręcz światowym, czy po wynagrodzeniach rektorów uczelni bijących na głowę wynagrodzenia ministrów, a nawet prezydentów. Niestety, poziom naszych uczelni jest podobny jak uczelni tzw. trzeciego świata, wielokrotnie od nas biedniejszego, a poziom naszych elit, i to czasem rządzących, przynosi nieraz wstyd obywatelom.

Może lepiej by było popracować nad naprawą systemu, jego efektywnością, bez stosowania antykultury unieważniania wobec postulatów innych od finansowych, które zdaje się naruszają politykę równościową prowadzoną na drodze do zrównania mądrości i głupoty

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 27 lipca 2022 r.

Jubileusz konferencji rektorów

Jubileusz konferencji rektorów

W ramach transformowania polskiej domeny akademickiej i jej umiędzynarodawiania 25 lat temu powstała Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich. W jej skład weszło zrazu 73 rektorów szkół wyższych, ale w trakcie liczbowego rozwijania się domeny liczy dziś ona 109 członków, a kolejni są stowarzyszeni z KRASP.

Wspólnie odpowiadają za kształcenie 70 proc. studentów, więc wiemy, kto ponosi odpowiedzialność za dramatyczne obniżenie poziomu wykształcenia w Polsce. Rektorzy stoją też na straży etyki zawodowej, tworząc liczne kodeksy i komisje, choć wartości etyczne na uczelniach są w autonomicznym… zaniku.

Pierwszym szefem, ojcem KRASP, był rektor UJ Aleksander Koj, którego postawa 35 lat temu (też jubileusz!) skłoniła mnie do nadania tytułu „Trąd w Pałacu Nauki” ostatniej mojej książce. Od zarania KRASP reformowała niewydolny system szkolnictwa wyższego, ale nie zdołała pokonać trądu go zniewalającego.

Kiedy na początku wieku rektorzy mieli opracować nową ustawę, szefowie KRASP udali się po pomoc do prezydenta, choć nie magistra, żeby zrobił taką ustawę, aby im było dobrze. I tak się stało. Po przyjęciu ustawy w 2005 roku rektorom było dobrze, a jeszcze im się poprawiło po ostatniej reformie Gowina.

W wyniku tych reform nauce w Polsce nie stało się lepiej i nasze uczelnie okopały się na dalekich pozycjach w rankingach światowych, mimo zachowania naszych filarów systemowych habilitacji i profesury belwederskiej, które nie stanowią oparcia dla naszej gospodarki i nikogo na świecie nie interesują.

Na 10-lecie KRASP rektorzy raczyli się nowo wyprodukowanym na UJ winem Maius, ale okazało się, że ta produkcja nie jest legalna, a nazwa niezgodna z prawem. To symbolicznie pokazywało niemoc prawną rektorów, z której nie zdołali się wydostać do dnia dzisiejszego, choć produkcję wina zalegalizowano, a i nazwę zmieniono. Co więcej, rektorzy nie zdołali się nauczyć organizowania konkursów na etaty, stąd operacja „Universita bandita” jest potrzebna dla Polski.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 8 czerwca 2022 r.

Czy można jeszcze naprawić polski świat akademicki?

Czy można jeszcze naprawić polski świat akademicki?

Nauka to poszukiwanie prawdy. Gdy na uniwersytetach ideologia zaczyna dominować nad nauką, to mamy ich kryzys. W takim kryzysie nauka pozostawała w czasach panowania systemu komunistycznego i wydawało się, że po 1989 r. sytuacja w Polsce powinna ulec poprawie. Tak się nie stało, mimo licznych reform akademickich. Po odejściu kapitału ludzkiego formowanego jeszcze w II RP sytuacja nawet się pogorszyła, a uczelnie zaczęły rezygnować z poszukiwania prawdy na rzecz wzrostu utytułowania – za wszelką cenę – swoich kadr.

Wszystkie reformy systemu popełniały ten sam niewybaczalny błąd, który można porównać do leczenia chorego pacjenta przez doktora, który nie jest zainteresowany jego dolegliwościami,  a tym bardziej historią jego schorzeń. Tylko jakiś cud może spowodować, że taki pacjent zostanie wyleczony.

W rzekomo najszerzej dyskutowanej w środowisku akademickim reformie Gowina, prowadzącej do powstania tworu o nazwie „Konstytucja dla nauki”, nie było ani jednej konferencji o chorobach/patologiach systemu akademickiego. Lekarze tej struktury nawet nie wiedzą dobrze, na co ten system/pacjent choruje. Nie podjęto starań o zainstalowanie w tej machinie „POMPY” – Polskiego Ośrodka Monitoringu Patologii Akademickich, nie ma więc narzędzi do „wypompowania” patologii. Nie poznano karty chorób, jakie system przechodził w ostatnich dziesięcioleciach. Na sugestie, że w niemałym stopniu jego choroby były spowodowane panowaniem systemu komunistycznego, uczelnie reagowały usuwaniem ze swojej historii takich słów jak komunizm, stan wojenny, czy PZPR. Tak rozwiązano skutecznie problem genezy obecnych kadr akademickich i chorób obecnego świata akademickiego. Zastosowano metodę:”Stłucz pan termometr, nie będzie choroby”.  Lekarz nie może podać pacjentowi szczepionki, jak nie będzie znał historii jego chorób i dolegliwości. A system akademicki bez takiej znajomości jest szczepiony kolejnymi reformami z widocznymi skutkami.

Żeby naprawić polski świat akademicki trzeba zrezygnować ze swoistego lockdownu nałożonego na poznawanie prawdy.

Min. Gowin ujawnił, że ok. 30 % naszego kapitału ludzkiego, kształconego na polskich uczelniach, funkcjonuje poza Polską a nie podjęto starań, aby ten kapitał wykorzystać w reformowaniu systemu akademickiego w Polsce. Nie stworzono ani jednego zespołu złożonego z przedstawicieli Polonii akademickiej. Szansa na powrót naukowców do Polski i zmniejszenie bezpowrotnej emigracji w obecnym systemie jest znikoma. Przez lata funkcjonowały bariery zniechęcające do powrotów, a to z powodu egzotycznego systemu tytularnego funkcjonującego nadal w Polsce i procederu ustawianych konkursów na obsadzanie akademickich etatów.

 System tytularny był przyjazny dla rozwoju turystyki habilitacyjnej do postkomunistycznych państw ościennych, a nieprzyjazny dla powrotu naukowców -nawet najwyższej klasy- pracujących na uczelniach zachodnich.

Przed stu laty, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, wracali do niej polscy naukowcy, rezygnując z o wiele lepszych warunków badawczych i materialnych na obczyźnie. Skutki były widoczne i w II RP mieliśmy gigantów nauki na miarę światową.

A zatem otwarcie systemu na Polonię akademicką i rezygnacja z systemu tytularnego w obecnym kształcie to konieczność dla naprawy domeny akademickiej.

Nie da się tego zrobić również bez skutecznego wdrożenia w życie zakazu – autonomicznego do tej pory – ustawiania konkursów na etaty akademickie. Ten proceder, traktowany w innych krajach jako przestępczy, u nas jest powszechnie znany i bezkarnie stosowany. Kontrole NIK wskazują, że realizowane programy badawcze skutkują co prawda wzrostem stopni naukowych, ale nawet instytuty badawcze czerpią zyski głównie z wynajmu nieruchomości, a nie z działalności badawczej.

Bez wprowadzenia stymulacji mobilności kadr, likwidacji chowu wsobnego, nie ma szans na ograniczenie nepotyzmu, układów pozamerytorycznych nieraz o charakterze przestępczym. A do tego potrzebne jest zapewnienie jawności zarówno  ocen pracowników nauki, jak i ich awansów, rezultatów konkursów, projektów…..

To są warunki podstawowe, aby wejść na drogę naprawy polskiego świata akademickiego, aby więcej znaczył w nauce i bvł przydatny społecznie. Reformy pomijające te składniki systemowe to tylko pozorowanie zmian.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 3 marca 2021 r.