Doskonałe podcinanie dr(h)abiny akademickiej

Doskonałe podcinanie dr(h)abiny akademickiej

Kilkanaście lat temu wprowadziłem do przestrzeni publicznej obraz funkcjonowania systemu awansów naukowych w postaci grafiki pt. „Dr(h)abina akademicka”

dla podkreślenia, że habilitacja w tym systemie ma znaczenie szczególne. Jest to przeżytek w domenie akademickiej, którego najwyżej notowane w nauce państwa pozbyły się lub go zmarginalizowały.

Ale u nas habilitacja trzyma się nadal mocno. Rektorzy głosili przed kilkunastu laty potrzebę jej zniesienia, ale niestety do tej pory nie nauczyli się organizować konkursów na etaty i habilitacja pozostała elementem rzekomo pozytywnej selekcji kadr, jako szczebel drabiny awansu akademickiego.

Mimo formalnego utrzymania tego szczebla, w nauce stoimy słabo, m.in. dlatego, że jest on w praktyce akademickiej innowacyjnie podcinany przez wyżej utytułowanych beneficjentów systemu, dbających, aby nikt im w dalszej karierze nie zaszkodził, aby nie mieli konkurencji.

O selekcję pozytywną winna dbać u nas Rada Doskonałości Naukowej, ale postępów na drodze doskonałości naszych kadr nie widać, bo i Rada doskonałością nie grzeszy. Przedkłada nieraz prezydentowi kandydatów do profesury, którzy mają dorobek mierny, a nawet pochodzący z przestępstwa (plagiaty). A i sami członkowie RDN nie zawsze są w stanie powstrzymać się przed rekwirowaniem na swoje konto nie swojej własności intelektualnej. Mają też problemy z recenzentami „naukowymi”, którzy nie zawsze rozumieją to, co sami piszą, a bywa, że przedstawiają opinie przeciwstawne – na jednej stronie pozytywne, na drugiej negatywne, wdrażając w życie akademickie słynny „system Drewsa”. System ten oparty jest na innowacyjnym wynalazku prof. dr. hab. Krzysztofa Drewsa, autora dwóch przeciwstawnych recenzji pracy habilitacyjnej – do wyboru na drodze do awansu akademickiego lub jego utrącenia. Niesforny doktor, który wcześniej ujawnił plagiat rektora, żadną miarą podcinanego szczebla dr(h)abiny akademickiej nie mógł pokonać. Jasno widać, że dr(h)abina akademicka ciągnie nas w dół (także moralny), a nie na szczyty nauki.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 19 kwietnia 2023 r.

Polityka pod jagiellońską lupą

Polityka pod jagiellońską lupą

Klub Jagielloński wziął pod swoją lupę politykę państwa, nie omijając polityki akademickiej, słusznie mając na uwadze, że rozwój Polski wiedzie przez silną naukę.

W opinii Klubu obecna polityka nie gwarantuje wzmocnienia siły nauki tak, aby ta przekładała się na rozwój Polski. Ocenili resort ministra Czarnka na 2+, co jest oceną niezadowalającą dla obywateli, ale warto się nad nią pochylić i zastanowić się, czy jest ona zasadna. Nie jest to hejt, tak bardzo popularny w naszym życiu publicznym, mający na celu unieważnienie kogoś lub czegoś, lecz merytoryczny raport usiłujących działać na rzecz naprawy państwa i domeny akademickiej oraz szukających – mniej lub bardziej skutecznie – jej słabości. Merytorycznie oceniając jego tezy, trudno by było go jednak ocenić na więcej niż 3–. Raport nie analizuje stanu fundamentów systemu akademickiego, a te decydują o jego funkcjonowaniu. Klub nie proponuje ich naprawy, zatem te działania nie mogą być skuteczne, podobnie jak już ponad 30 lat trwające ruchy naprawcze na szczeblach rządowych. Silny nacisk położony jest na kiepski stan finansów, czyli podobnie jak w ocenach rektorów, którzy wynagradzani są nieprzeciętnie, nawet jak ich uczelnie chylą się ku upadkowi, tak intelektualnemu, jak i moralnemu.

Klub krytykuje zasadnie metody ewaluacji naukowej ze względu na wady konstrukcyjne pozwalające na bezpośrednie działania ministra (zmiany punktacji czasopism) i powodujące, że podmioty kiepskie mogą wypadać dobrze. Taka ewaluacja nie wskazuje na wysoką jakość badań podmiotów wysoko ocenianych ani nie prowadzi do wzrostu rangi stopni naukowych. Klub podnosi, że „uczelnie mają problemy z odtwarzaniem kadr naukowych”, bo nie ma chętnych do pracy na uczelniach ani do szkół doktorskich. Raport nie zauważa, że jeśli chodzi o liczbę kadr akademickich, jesteśmy potęgą – piąte miejsce w Europie – a wadliwa polityka i postawa środowiska akademickiego przez dziesiątki lat chroniły domenę przed powrotami naukowców z zagranicy czy z sektorów poza-akademickich.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 12 kwietnia 2023 r.

Apokalipsa akademicka

Apokalipsa akademicka

Od kilku miesięcy daje się zauważyć wzrost natężenia apokaliptycznych głosów w domenie akademickiej. A to z powodu sytuacji finansowej. Ta podobno jest dramatyczna i ma nas cofnąć do czasów komuny. Takie przestrogi mogą budzić tylko uśmiech, bo uczelnie z okresu komuny jakoś nie zdołały się jeszcze wydostać (niektóre nawet nie zauważyły, że taki okres istniał!), a częste są opinie, że wtedy poziom uczelni był wyższy. Należałoby chyba się gorzko cieszyć, gdybyśmy choć do takiego poziomu uczelni powrócili.

Słyszymy ostrzeżenia, że niedługo nikt nie będzie chciał pracować na uczelniach i najlepsi z domeny odchodzą, choć tak mówiono od zarania III RP, bez względu na zarobki, a po odejściu najlepszych chodzi chyba o podniesienie zarobków nie najlepszym. Do pracy na uczelniach nie dopuszczano usuwanych w PRL niewygodnych pasjonatów, za którymi nikt nie płakał, mimo że nauka na tym traciła.

Beneficjenci multiplikowali zarobki poprzez wieloetatowość, a ze względu na biedę na uczelniach, na kolejnych etatach zatrudniali się ci, którzy najwięcej zarabiali na pierwszym etacie (profesorowie, rektorzy, dziekani). Ostatnio zauważono, że wykształcenie naukowca to długi proces, o czym przez lata chyba nie wiedziano i nieraz w krótkim czasie pozbawiano pracy na uczelniach zbyt niewygodnych dla przewodniej, profesorskiej siły akademickiej.

Pewne nadzieje na zmiany można jednak wiązać z informacjami, że „za kilkanaście lat nie będzie profesorów”, których mamy co niemiara, a nauki z tego tyle, co kot napłakał. Ludzie w końcu się połapali i prestiż profesora spada niżej strażaka czy ratownika medycznego, bo ci są społeczeństwu potrzebni, a z profesorów pożytek na ogół jest mierny. Czasem można coś w życiu zrobić, jak się człowiek wydostanie poza zasięg działań profesorskich, bo ci zamiast formować lepszych od siebie, takich niszczą i unieważniają. Może jak nie będzie profesorów, to nie będzie z nami tak źle i będzie można wreszcie ruszyć z bagna, czego oczekiwał przed laty Feliks Koneczny.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 15 marca 2023 r.