By ruszyć z bagna ! „W historii bywa górą gwałt i zgnilizna, tym bardziej należy tę niemoc zbadać i godzi się zadać nauce pytanie: czyż tak źle z nami, iż nie ma sposobów, by ruszyć z bagna?” (Feliks Koneczny)
Niedługo mogła się cieszyć babcia Filomena (pani Filomena Leszczyńska) z utarcia nosa „profesorom” (prof. Barbarze Engelking i prof. Janowi Grabowskiemu), piszącym kłamstwa o Holokauście (książka: „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski”).
Historycy mieli za swoje kłamstwa przeprosić, ale sąd apelacyjny uznał prawomocnie, że nie muszą, a weryfikowanie i podważanie tego, co napisali „profesorowie”, stanowi niedopuszczalną ingerencję w wolność badań naukowych i swobodę wypowiedzi (sic!).
Podczas procesu doszło do zderzenia wartości: prawa do wolności badań naukowych i prawa do ochrony dóbr osobistych, i z tego zderzenia z triumfem wyszło prawo do wolności badań, ale nie wiadomo, dlaczego określanych „naukowymi”, skoro z nauką pisanie nieprawdy nie ma nic wspólnego.
Z tego przypadku wynika jasny wniosek, że sądy nie są odpowiednią instancją do rozstrzygania takich sporów, ani intelektualnie, ani moralnie. Nadzwyczajna kasta sądowa przenika się z nadzwyczajną kastą akademicką, a obie kasty podnoszą swoją autonomię i niezależność –taktownie nie dodając, że od prawdy – co skutkuje tym, że „dalej jest noc”, zarówno w sądownictwie, jak i w domenie akademickiej.
Naukowcy argumentują, że spory nie powinny być rozstrzygane przez sądy, lecz w ramach debaty, ale sami stronią od debat na niewygodne tematy i z niewygodnymi oponentami.
Tym samym odwieczna istota uniwersytetu całkiem zanika.
Wobec tego chyba potrzebny byłby odpowiedzialny przed narodem trybunał obywatelski, który by respektował podstawową wartość, jaką jest poszukiwanie i prezentowanie prawdy i jej ochronę przed autonomicznymi sądami i profesorami, którym się wydaje, że mogą wszystko.
Trzeba mieć na uwadze, że naukowcy pozbawieni kontroli społecznej mogą nie tylko wprowadzić autonomicznie niemal każdego do najwyższych organów decyzyjnych w sprawach nauki oraz zniszczyć każdego im niewygodnego, ale także w ramach swoich postępowych eksperymentów zagrozić ludzkości.
Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 25 sierpnia 2021 r.
Wiosna już w pełni, ale ja dopiero zapoznałem się z książką „Przedwiośnie ‘68” Bohdana Urbankowskiego, poświęconą owianym marcową mgłą faktom i mitom roku 1968. W maju już mgły raczej ustępują, ale mity rozpowszechniane przez historyków, a także polityków, niekoniecznie. Trwają latami, jak te o wydarzeniach Marca ‘68. W jednym z felietonów podniosłem te kwestie, ale wybitny pisarz poświęcił im całą grubą książkę, niemal autobiograficzną, napisaną z pozycji uczestnika wydarzeń w ich warszawskim centrum.
Autor uznał, że gdy „nawalają historycy”, to wiedzę o rzeczywistym charakterze Marca trzeba oprzeć „na nieoficjalnej, często gorzkiej pamięci nielicznych jeszcze uczestników”. I taki charakter ma ta książka, subiektywna, ale za to rozprawiająca się z mitami (hagadami) tych wydarzeń. Autor uważa, że to najbardziej zakłamana część historii PRL od czasów jego instalacji.
W niemałym stopniu tę historią odkłamuje, obarczając winą historyków, którzy nie dotarli do uczestników Marca ’68 – tych wyrzucanych ze studiów, wcielanych karnie do wojska, latami inwigilowanych i pozbawianych pracy, a były ich tysiące.
Zakłamanych historii czasów najnowszych mieliśmy więcej, a fale ich zakłamywania powracały w czasach III RP. Dokładnie taką samą opinię mam o historii czasów „jaruzelskich”, zakłamywanej przez znaczących nawet historyków, którzy nie docierali do świadków wydarzeń, a jeśli nawet dotarli, to nigdy te świadectwa – jeśli były niewygodne – nie ukazywały się w przestrzeni publicznej. Mimo, że na UJ od lat funkcjonuje projekt „Pamięć uniwersytetu”, z trwającego około 6 godzin wywiadu ze mną – w tym projekcie – nie ukazała się publicznie nawet jedna sekunda. Widocznie zaburzał oficjalną narrację i był sprzeczny z rezultatami badań historyków, którzy nieraz heroicznie walczą o to, aby czasem nie poznać tego co badają. I to im przynosi uznanie, awanse, etaty…. Gorzka pamięć jest źle widziana, stąd historycy chętniej bazują na pamięci beneficjentów, niż na pamięci ofiar, jakby zakładając, że ofiary są mniej wiarygodne.
Marszałek Józef Piłsudski mawiał: „Historię swoją piszcie sami, bo inaczej napiszą ją za was inni i będzie źle”. Bohdan Urbankowski, znawca biografii Marszałka, postąpił zgodnie z jego naukami, napisał „Przedwiośnie” i jest lepiej, przynajmniej jeśli chodzi o znajomość wydarzeń marcowych.
Przed laty polemizowałem z wybitnym historykiem Januszem Tazbirem, który zarzucał IPN manipulowanie historią i był zwolennikiem zamknięcia teczek na lat 50. Argumentowałem: „To niezrozumiała metodyka. Oczywiście zgodnie z tą metodyką badacze po 50 latach będą mogli się zastanawiać czy tak rzeczywiście mogło być, ale niekoniecznie dowiedzą się jak rzeczywiście było. 50 – letnia luka w dostępie do źródeł może być luką nieodwracalną”. W geologii, zajmując się historią Ziemi, stosujemy znaną od czasów Charlesa Lyella (niemal 200 lat) zasadę „Teraźniejszość jest kluczem do poznania przeszłości” i ta zasada pozwala nam poznać setki milionów lat historii Ziemi. Postulowałem pod adresem historyków „A może by tak skorzystać z metodyki geologicznej? Teraźniejszości nie zamykamy na klucz, tylko wykorzystujemy ją jako klucz badawczy. Niestety w historii jest inaczej i ten kto ma klucz do faktów może historią dowolnie manipulować, stąd naukowcy historii nie traktują jako dziedzinę naukową, tylko raczej polityczną.”
Bohdan Urbankowski podważył tezę wygłoszoną przez min. Gowina o przerwaniu ciągłości nauki polskiej w wyniku czystek marcowych, co jest zgodne z moją opinią wyrażoną w niedawnym felietonie. Natomiast nie podzielam opinii znakomitego autora, że odmłodzenie kadry było korzystne dla wielu uczelni, instytutów i ożywiło ich działalność. Może i ożywiło, ale nie zawsze z korzyścią dla nauki. Autor nie podnosi zmiany strukturalnej na uczelniach, jaką była likwidacja katedr, zajmowanych przez starą kadrę, która nie wyjeżdżała z Polski po wydarzeniach Marca. Tworzone na ich miejsce instytuty obsadzano nową kadrą, chowu ZMP, która dobierała asystentów według klucza politycznego. Moje wspomnienia: „A przynależnością do ZMS to się pan nie zhańbił?” Było to w Instytucie Geologicznym UW, a więc nie ideologicznym. Brakujący do asystentury 1% ideologiczny przeważył nad 99 % merytorycznymi, zaopiniowanymi przez starego profesora, lecz pozbawionego już katedry i wpływu. Negatywna selekcja kadr, kontynuowana w nowej szacie, przetrwała do końca PRL i weszła tryumfalnie do III RP, co zapewniają beneficjenci czystek „jaruzelskich” piszący także „historię” (mity, hagady) tamtych czasów.
Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 12 maja 2021 r.
pragniemy zawiadomić, iż rekrutacja umożliwiająca udział w XXV edycji Konkursu Wiedzy o Uniwersytecie Jagiellońskim została dziś uruchomiona (7 XII 2020 r.). Formularz rekrutacyjny będzie dla Państwa dostępny do 7 marca 2021 r.
Zachęcam do wypełnienia formularza rekrutacyjnego i przystąpienia do Konkursu.
Wszelkie informacje dot. trybu, sposobu przeprowadzenia Konkursu znajdą Państwo w Regulaminie XXV Konkursu Wiedzy o Uniwersytecie Jagiellońskim.
Z poważaniem,
Marek Wasilewicz”
Kto wygra ma indeks w kieszeni. A więc przystępujcie do konkursu i do lektur! wśród których znajdziecie podstawowe dzieło Dzieje Uniwersytetu Jagiellońskiego,
w których jak piszę od lat nie ma takich nieznanych historykom UJ wyrażeń/wydarzeń jak: komunizm, stan wojenny, czy PZPR, co wskazuje, że dzieje UJ nie przebiegały na ziemiach polskich a może gdzieś w innej galaktyce.
Taki stan rzeczy jest akceptowany nie tylko przez organizatorów Konkursu, ale i rzesze polskich historyków! Mamy autonomiczne zakłamywanie najnowszej historii i jej opanowanie zapewnia indeks na studia [sic !]
Udostępniam do lektury moje teksty dotyczące Dziejów Uniwersytetu Jagiellońskiego i ich kontekstu. Uważam je za obowiązkowe dla uczestników konkursu, jak i etatowych kadr akademickich UJ, i nie tylko UJ, nie tylko dla historyków, choć to przede wszystkim historycy winni zapobiegać rozpowszechnianiu fałszywej historii. Ich milczenie niczym nie może być usprawiedliwione. Także obywatele nie powinni być obojętni na to, czego się na uczelniach uczy i od studentów wymaga. W końcu uczelnie/uczeni utrzymywani są z podatków szarych obywateli, a winni formować elity dla Polski na poziomie wyższym od szarego obywatela.
Moje teksty dotyczące Dziejów Uniwersytetu Jagiellońskiego i ich kontekstu.
[UWAGA: lektura uzupełniająca linkowana w poniższych tekstach]