Pandemiczne wybory akademickie

KW 72Pandemiczne wybory akademickie

W cieniu wyborów prezydenckich w polskich uczelniach wyższych dokonują się, niemal w ciszy, wybory władz akademickich. Fakt, że w czasach zarazy trzeba nosić maseczki, a głośne mówienie skutkuje rozsiewaniem wirusa, ale czy milczenie nie jest czasem wywołane obawą o rozpowszechnienie wirusa prawdy ?

Zapewne z tej przyczyny trwające wybory rektorskie, odbywają się niemal w ciszy medialnej. Lepiej jak się o nich nie mówi, lepiej, jak na stanowiska rektorskie jest tylko po jednym kandydacie, bo inaczej w walce o fotele coś by mogło zostać ujawnione. A tak, głosząc w dobie pandemii nadrzędność dobra wspólnego, można na lata opanować fotel rektorski i decydować o tym, co może, a co nie może, wyjść na światło dzienne.

Wielkie osiągnięcia w tej materii ma wzorcowa dla innych uczelnia, najstarsza w Polsce – zwana perłą w koronie nauki polskiej.

Od ponad 30 lat żyjemy podobno w wolnej już Polsce, ale archiwa akademickie Polski zniewolonej w czasach PRL jeszcze wolności nie odzyskały. Są uczeni, którzy argumentują słusznie, że „dostęp do zbiorów archiwalnych jest nie tylko barometrem swobody badań naukowych, lecz i demokracji”. [Kurier Wnet, listopad 2019].

Skoro więc nie ma dostępu do zbiorów archiwalnych, i to ważnych dla poznania funkcjonowania uniwersytetu w systemie zniewolenia, to znaczy, że nie odzyskaliśmy swobody badań naukowych i na uniwersytecie nie funkcjonuje system demokratyczny.

Baronowie nauki polskiej nawet się z tym nie kryją, twierdząc, że nauka nie jest demokratyczna, lecz arystokratyczna, korzystają z tego, a nawet zabezpieczają sobie prawnie taki stan rzeczy.

U nas arystokratów (naukowych) to tylko arystokrata może opiniować, a demokrata (naukowy) lepiej niech siedzi jak mysz pod miotłą, bo inaczej arystokratą nigdy nie zostanie !

Ten system, funkcjonujący od lat, jeszcze się umocnił za pomocą tzw. „Konstytucji dla Nauki”, zainstalowanej przez b. ministra nauki Jarosława Gowina – tego, który oświadczył, że będzie się kładł Rejtanem w obronie ideologii (gender), nie mając przy tym zamiaru nawet palcem w bucie ruszyć w obronie nauki degradowanej patologiami, zasłaniając się brakiem kompetencji, o którą tworząc „Konstytucję dla nauki”, nawet nie zabiegał.

Żeby nie być posądzonym o jedynie subiektywne odczucia przytoczę opinię jednego z profesorów: „Rektor może z pracownikiem zrobić wszystko: zwolnić go pod byle pretekstem, przenieść na niższe stanowisko, zabrać mu zakład lub katedrę, zablokować pieniądze na projekt badawczy, nie przyznać nagrody etc.

Na szczeblu wydziałów namiestnikami rektorów stali się, mianowani przez nich (w praktyce) dziekani… Senaty sprowadzane są coraz mocniej do roli ciał dekoracyjnych (uroczystości akademickie, togi, łańcuchy, berła etc.) a ich członkowie (z pewnymi wyjątkami) milczą.

Większość pracowników naukowych boi się więc narazić władzom uczelni i też milczy. Strach jest potężny i wszechobecny.” (Prof. Wojciech Polak, fronda.pl 17.05.2020).

Taką opinię osobiście podzielam i wiem, że wielu – i to nawet z naukowego Olimpu – ma podobne zdanie.

Rzecz w tym, że na uczelniach „strach jest potężny i wszechobecny”, stąd takie opinie rzadko trafiają do mediów, które zresztą koncentrują się na ukazywaniu/potęgowaniu strachu przed wszechobecnym koronawirusem, potęgę wszechobecnego strachu akademickiego niemal lekceważąc.

Wybory akademickie w toku, wielu rektorów już wybrano, choć wybory rektorskie bywają fikcją, podobnie jak konkursy na stanowiska uczelniane, bo do wyborów (podobnie jak do ustawianych konkursów) staje na ogół tylko jeden kandydat.

Uczelnią musi kierować rektor, więc samojeden kandydat musi być wybrany, bez względu na to, co sobą reprezentuje i co z niego uczelnia, a przede wszystkim nauka w Polsce, mieć będzie.

Tak się dzieje od lat i od lat ma miejsce degradacja uniwersytetów, elit na nich formowanych – co widać i przy wyborach prezydenckich, gdzie jest co prawda wielu kandydatów, ale i tak nie ma z kogo wybierać. Takie mamy elity.

W wyborach na wzorcowej polskiej uczelni było co prawda na początku dwóch kandydatów na rektora, ale jeden z nich, argumentując, że uniwersytet powinien stanowić dla społeczeństw wzór, jak wychodzić z kryzysu, podjął decyzję, aby w czasach pandemii wycofać swą kandydaturę.

Zatem wzorcem wyborów ma być brak możliwości wyboru akademika najlepiej nadającego się na rektora, z wyjątkiem tego jedynego kandydata, który w wyborach staruje. A jak zostanie wybrany, ma to znaczyć, że jest najlepszy. Czyli tak, jak się dzieje na ogół w wyborach/konkursach, także na nierektorskie stanowiska akademickie. Najlepsi to ci, których wybrano w ustawianych na nich konkursach.

I taki stan rzeczy jest niemal powszechnie tzn. demokratycznie akceptowany.

Co prawda kadencja rektorska trwa teoretycznie tylko cztery lata, ale często przedłuża się na lat osiem, bo możliwy jest wybór rektora na drugą kadencję i zwykle tak się dzieje. Nader często wybierani rektorzy mają już za sobą jedną, a zwykle dwie kadencje prorektorskie, a nierzadko bywali już rektorami na innych uczelniach.

Mamy zatem coś w rodzaju wykształcania się zawodu rektora, podobnie jak wcześniej zawodu profesora i są nawet związki zawodowe profesorów, powstające zapewne po to, aby bronić profesorów sprawiających zawód swoim poziomem, tak intelektualnym, jak i moralnym.

Można zatem oczekiwać, że i związki zawodowe rektorów też powstaną. Póki co rektorzy skupieni są w Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich [KRASP], stojącej m. in. na straży dobrych praktyk akademickich, których sami bynajmniej nie mają zamiaru przestrzegać, o czym wielokrotnie w tym, a także poprzednim wieku pisałem i rektorom do wiadomości i pod refleksję przekazywałem. [vide:Blog akademickiego nonkonformisty]. Bezskutecznie !

Po opanowaniu/ustaniu pandemii zmniejszy się wszechobecny strach przed koronawirusem, ale można sądzić, że wszechobecny strach przed władzą akademicką/rektorską nie ustąpi, pozostanie. Pozostanie na lata. Nakazu noszenia maseczek już nie będzie, ale nawyk milczenia pozostanie, obowiązujący nawet wtedy, kiedy należałoby krzyczeć wobec niegodziwości akademickich.

I będzie to autonomiczny, demokratyczny wybór korporacji akademickich zarządzanych przez akademickich arystokratów. Tak sądzę.

Tekst opublikowany w Kurier WNET 72/2020

Pandemiczne wybory kw

Perła w koronie z nowym rektorem, ale nadal bez nowej historii

1

Perła w koronie z nowym rektorem, ale nadal bez nowej historii

12 maja w najstarszej polskiej uczelni określanej jako perła w koronie nauki polskiej dokonano wyboru 306 rektora, którym został Profesor Jacek Popiel [ https://www.uj.edu.pl/wiadomosci/-/journal_content/56_INSTANCE_d82lKZvhit4m/10172/145248898 ] związany z macierzystą uczelnią od 1977 i niemal jednocześnie od 1978 r. z Państwową Wyższą Szkołą Teatralną, gdzie pełnił funkcje dziekana Wydziału Aktorskiego, 1990-1993, prorektora 1994-1996, i rektora– 1996-2002. Od 2012 r. na UJ Prof. Popiel był przez 8 lat prorektorem do spraw polityki kadrowej i finansowej, a wcześniej dziekanem Wydziału Polonistyki UJ – 2005-2012.

Był zatem, jak wielu profesorów, jakby przypisany do uczelni macierzystej, realizując karierę od studenta do rektora na tej samej uczelni. Jednocześnie był, jak wielu profesorów, wieloetatowcem – bo 2 etaty to też wiele, i to w czasie, kiedy inni naukowcy z jego pokolenia etaty tracili, bo byli niewygodni dla systemu i beneficjentów PRL. Jako długoletni prorektor od polityki kadrowej niewygodnymi dla systemu bezetatowcami nawet się nie zainteresował, zapewne stojąc na gruncie ciągłości polityki kadrowej PRL-III RP.

Czyli typowa sytuacja dla polskiego systemu akademickiego w czasach III RP.

W wyborach na kadencję 2020-2024 prof. Popiel był jedynym kandydatem, gdyż drugi kandydat, także 8 -letni prorektor UJ, tyle, że ds. badań naukowych i funduszy strukturalnych, prof. Stanisław Kistryn w obliczu pandemii koronawirusa podjął decyzję o wycofaniu swojej kandydatury, bo jego zdaniem „ Uniwersytet powinien też stanowić wzór, jak w sytuacji kryzysu zgodnie współpracować dla dobra społeczności. ..” a „… …nie są nam dziś potrzebne napięcia generowane przez wyborcze spory i przeciągające się procedury.

Czyli co ? Dobrem i wzorem jest pozbawienie możliwości demokratycznego wyboru najlepszego z kandydatów, którzy winni się różnić – jak to w populacjach ludzkich ma miejsce – poglądami i programami naprawy uniwersytetu, przeżywającego – podobnie jak inne uniwersytety, nie tylko polskie – wyraźny kryzys ? Doprawdy argumentacja zdumiewająca. I wzorem – jak można rozumieć – ma być utrzymanie kariery akademickiej od studenta do rektora na tej samej uczelni, wieloetatowość – bez pytania się kandydata o zdolności do bilokacji, utrzymanie polityki kadrowej od czasów zniewolenia do czasów reglamentowanej wolności, bez odzyskiwania wolności utraconej w czasach zniewolenia.

Jednoczenie czytamy w serwisie UJ, że „Uniwersytet to także miejsce debaty, ścierania się różnych wizji poglądów,” [ https://www.uj.edu.pl/wiadomosci/-/journal_content/56_INSTANCE_d82lKZvhit4m/10172/145226079 ] Jak ma się odbywać debata skoro na placu debaty pozostaje tylko jeden człowiek i z czym mają się ścierać jego poglądy ? Wyjaśnienia takich fenomenów nie udało mi się znaleźć, a decyzja o wyborze nowego rektora była niemal jednomyślna, bo spośród 227 osób reprezentujących Kolegium Elektorów tylko 15 było przeciw i nie wiadomo nawet dlaczego.

W polu zainteresowań wybranego rektora jest historia dramatu i teatru polskiego XIX-XXI wieku oraz dzieje szkolnictwa teatralnego. Ciekawe, czy to pole podczas kadencji zostanie rozszerzone na dzieje Uniwersytetu Jagiellońskiego, szczególnie w tych czasach, kiedy sam na tym uniwersytecie już funkcjonował. Znajomość tych dziejów, do tej pory nie opisanych należycie [https://blogjw.wordpress.com/2009/08/05/list-do-polskiej-akademii-umiejetnosci/ ]byłaby bardzo pomocna rektorowi w należytym kierowaniu uczelnią.

Nie jest łatwe aby posiąść znajomość tych dziejów, skoro nawet doktorantka historii tego uniwersytetu w tekście „Uniwersytet Jagielloński – perła w koronie nauki polskiej” który ukazał się we Wszystko co najważniejsze [ https://wszystkoconajwazniejsze.pl/karolina-w-olszowska-uniwersytet-jagiellonski-perla-w-koronie-nauki-polskiej/?fbclid=IwAR2bRBJfoB33wdURPiVb41DdufpWaLhcae3ucfflewLldeaoe1P7OQJKNSE ] nie pisze takiego słowa jak komunizm, nie opisuje takiego wydarzenia jak stan wojenny … , a oznajmia, że po 1956 r. „uczelnia była świadkiem demonstracji studenckich, ale działała nieprzerwanie”. Nie podaje jednak czemu/przeciw czemu studenci demonstrowali i co tam naprawdę się działo i czemu fałszuje historię, bo przecież przerwy w działalności były i skutki tych przerw trwają do dziś. I co ? Nie jest to najważniejsze ? Może nie wszystko, ale trzeba historię opisać rzetelnie a nie ją zatajać i fałszować ! Stawiam tezę, że działy się tam wtedy rzeczy straszne i obarczające swoimi skutkami tych, którzy do tej pory tę koronę noszą

Najwyższy czas, aby pasjonat dziejów historii dramatu, jako rektor poznał też dramat swojego uniwersytetu i jego najnowsze, fałszowane dzieje i uznał, że jest to ważne, a może i najważniejsze. [https://nfapat.wordpress.com/2019/04/24/patrzym-i-widzym-nawiazanie-kontaktu-intelektualnego-obywatela-z-wladzami-akademickimi-nie-jest-latwe/ ].  Elektorzy – skoro go wybrali, zaakceptowali, zaufali -winni mu w tym dziele pomóc. Ja nie będąc elektorem zgłaszam – tak jak poprzednim rektorom [https://nfapat.wordpress.com/2008/12/05/prosze-o-wyznaczenie-mi-terminu-wznowienia-moich-wykladow-i-seminariow/https://jubileusz650uj.wordpress.com/; https://nfapat.wordpress.com/2008/08/23/jak-senat-uniwersytetu-jagiellonskiego-kieruje-sie-zasada-plus-ratio-quam-vis/] – pomoc w poznaniu do tej pory niepoznanego i w poszukiwaniach perły w koronie nauki polskiej.

Akademicki Kraków obalił filozofię Heraklita ?

z Wikipedii

Akademicki Kraków obalił filozofię Heraklita ?

Heraklit z Efezu, grecki filozof twierdził, że niepodobna wstąpić dwukrotnie do tej samej rzeki” . Może tak było w starożytnym Efezie, ale nie w Krakowie, w 100 -lecie odzyskania Niepodległości. Tuż przed rocznicą 100 -lecia, Kraków w wyniku demokratycznych wyborów wstąpił niejako do tej samej rzeki – dotychczasowy prezydent prof. Jacek Majchrowski nie popłynął, a krakowianie obudzili się w mętnej wodzie,  jakby smogu nie wystarczyło. I jak tu żyć ?

Kraków najwcześniej z dużych miast wybił się na niepodległość a symboliczną rocznicę tego wydarzenia obchodziliśmy 31 października na Podgórzu, włączonym do Krakowa w 1915 r. i to mimo niechęci Podgórzan.

Dla Krakowa to połączenie okazało się zbawienne, bo 3 lata później, to właśnie z Podgórza przyszła wolność dla zniewolonego przez lata Krakowa.

Jacek Majchrowski brał oczywiście udział w tej uroczystości wyzwalającej uczucia patriotyczne, gdy kontrkandydatka – nie. Co więcej w spocie wyborczym prof. Majchrowski podkreślał swoje zasługi dla krzewienia niepodległej myśli, gdy inni na nutę patriotyczną milczeli. Może nut nie znają ?

Ja wymyśliłem slogan wyborczy – Wyzwolić Kraków od anty-Polaków – odnoszący się do porażającego nasilenia akcji antypolskich w Krakowie, ale został całkiem pominięty, także przez środowiska patriotyczne, niepodległościowe, które jakby nie miały nawet zamiaru brać udziału w akcji wyzwalania Krakowa od anty-Polaków.

Co się zatem dziwić, że mimo 100-lecia odzyskania niepodległości Kraków nadal jest podległy i opleciony zniewalającą pajęczyną. Fakt, że Jacek Majchrowski, choć popierany przez frakcję antypolską, nie odgrywa w niej wiodącej roli, bo gra jednocześnie na kilku fortepianach. W Parku Jordana znajdującym się pod obstrzałem anty-Polaków nawet się frakcji antypolskiej przeciwstawił i pomniki Ojców Niepodległości staną tam gdzie frakcja antypolska widziała jeno drzewa.

Pod Wawelem natomiast nie stanie na 100-lecie pomnik AK, mimo że kamień węgielny stawiało kilku rektorów akademickiego Krakowa. Widać, że akademicki Kraków jest w niemocy nie tylko akademickiej, ale i dęby na tym kamieniu, ani na tym z Placu Inwalidów też nie wyrosną, bo takich innowacyjnych dębów, którymi by można obsadzić znienawidzone przez frakcję antypolską kamienie węgielne nie udało się wyhodować. Ale jeszcze nic straconego, nie takie innowacyjne rzeczy nasi akademicy robili.

W akademickim Krakowie jakoś nikt chyba nie wziął pod uwagę, że w tym mieście, i nie tylko tym, z profesorem to może wygrać jeno profesor, bo inni traktowani są jako margines, albo mięso wyborcze. Magister to tu już nic nie znaczy i nawet nie słychać, aby ktoś w Krakowie jak kiedyś mówił – pani magister, nawet w aptece. To już minęło.

W wyborach magister dyplomowany z profesorem i to prezydenckim nie ma żadnych szans. A Jacek Majchrowski to nie tylko profesor prezydencki, ale i wielofunkcyjny, wieloetatowy, a takich u nas szczególnie poważają. Jak ma funkcje i ma etaty, najlepiej wiele – to jest gość. Pracować nie musi, bo niby jak, jeśli nie ma zdolności do multilokacji ?

Ale o to nikt go nie zapytał w kampanii wyborczej. Skoro ma kilka etatów to ma prestiż, a nie jest to jakiś bezetatowy robol, margines społeczny !

Trzeba też pamiętać, że Kraków to jest miejsce magiczne, jak głosi znany krakowski portal Magiczny Kraków i tu dominuje nie nauka, lecz magia, z magikami na pozycjach profesorskich i zarazem prezydenckich.

I tak ma pozostać, mimo że wszystko płynie – czyli panta rhei jak głosił Heraklit, który nie przewidział, że w Krakowie będzie inaczej.