Sprawozdanie z działalności pro publico bono w roku 2022

Z Życzeniami przejścia przez nowy rok w postawie wyprostowanej działając pro publico bono w obronie zagrożonej naszej cywilizacji.

Sprawozdanie z działalności pro publico bono w roku 2022

W 2022 r nadal prowadziłem działalność pro publico bono –

”Nie dla zysku ani sławy,

ale dla Ojczyzny sprawy”

W wyniku tej działalności wzrosła ilość wytworzonych przez mnie materiałów, tak w domenie akademickiej, jak i patriotycznej.

Dokumentalistyka –

Nadal prowadziłem

Kanał You Tube – Józef Wieczorek TV – ok. 200 wideo w 2022 r.

3,5 tys, subskrybentów

Ponadto:

Blog akademickiego nonkonformisty

https://blogjw.wordpress.com/

ok.75 nowych tekstów w 2022 r. (głównie moje felietony z tygodnika Gazeta Polska, eseje z Kuriera WNET, Nowe Państwo i Arcana)

i jeszcze kilka stron w domenie akademickiej:

NIEZALEŻNE FORUM AKADEMICKIE ( ogłoszenia)

http://www.nfa.pl/

LUSTRACJA I WERYFIKACJA NAUKOWCÓW PRL

http://lustronauki.wordpress.com/

ETYKA I PATOLOGIE POLSKIEGO ŚRODOWISKA AKADEMICKIEGO

http://nfaetyka.wordpress.com/

MEDIA POD LUPĄ NFA

http://nfajw.wordpress.com/

NIEZALEŻNE FORUM AKADEMICKIE – SPRAWY LUDZI NAUKI

http://nfapat.wordpress.com/

MOBBING AKADEMICKI – MEDIATOR AKADEMICKI

http://nfamob.wordpress.com/

Archiwum NFA

https://nfawww.wordpress.com/

oraz w domenie patriotycznej (głównie fotoreportaże –ponad 100 w 2022 r.)

FOTO AMICUS w Krakowie (i nie tylko)

https://fotoamicus.photo.blog/

Niezłomnym ku Niepodległości (2) Tym, którzy walczyli aby Polska była Polską  -https://niezlomnym.photo.blog/

Życie duchowe i religijne w Krakowie (i nie tylko)

https://krzyz.wordpress.com/

Nadal dostępne są w sieci strony archiwalne:

Niezłomnym ku Niepodległości. Tym, którzy walczyli, aby Polska była Polską

https://niezlomnym.wordpress.com/

Foto- Kronika Krakowa:

Józef Wieczorek w Krakowie ( i nie tylko) w 2019 r.

https://jwfotowideo.wordpress.com/

Józef Wieczorek w Krakowie (i nie tylko) w 2018

https://wkrakowie2018.wordpress.com/

Józef Wieczorek w Krakowie (i nie tylko) w 2017
https://wkrakowie2017.wordpress.com/

Józef Wieczorek w Krakowie (i nie tylko) w 2016
https://wkrakowie2016.wordpress.com/

Józef Wieczorek w Krakowie (i nie tylko) w 2015
https://wkrakowie2015.wordpress.com/

Józef Wieczorek w Krakowie (i nie tylko) w 2014
http://wkrakowie2014.wordpress.com/
http://wkrakowie2014cd.wordpress.com/

Józef Wieczorek – W Krakowie (i nie tylko) w 2013 roku
http://wkrakowie2013.wordpress.com/

W Krakowie (i nie tylko) rok 2012/2013
http://wkrakowie2012cd.wordpress.com/

W Krakowie ( i nie tylko) w 2012 r.
http://wkrakowie2012.wordpress.com

W Krakowie (i nie tylko)
http://wkrakowie.wordpress.com/

W Krakowie i okolicach
http://krakjw.wordpress.com/

Krakowianie solidarni z Gruzją

Reakcja krakowian na łamanie praw człowieka w Gruzji

Wielki Jubileusz Uniwersytetu Jagiellońskiego -W trosce o Uniwersytet i prawdę oraz pamięć współczesnych i potomnych

https://jubileusz650uj.wordpress.com/

Żołnierze Niezłomni w Parku Jordana w Krakowie

Pomniki „Żołnierzy Wyklętych” w systemie komunistycznym,

uhonorowanych w Galerii Wielkich Polaków XX wieku

http://niezlomniwparkujordana.wordpress.com/

Wojtek z Armii Andersa w krakowskim Parku Jordana

http://pomnikwojtek.wordpress.com/

Ponadto moje materiały zamieszczane są 

w wielu innych serwisach internetowych

blogmedia.24

http://blogmedia24.pl/blog/1196

salon24

http://jwieczorek.salon24.pl/

blogpress

http://blogpress.pl/blog/4146

Legion św. Ekspedyta

http://www.ekspedyt.org/

Nieopoprawni.pl

http://niepoprawni.pl/

Presmania.pl

http://pressmania.pl/

trybunalscy.pl

http://www.trybunalscy.pl/

ABC NIEPODLEGŁOŚĆ

abcniepodleglosc.pl

Ponadto:

Profil na Facebooku

https://www.facebook.com/jozef.wieczorek

i Twitter

W sumie materiały odwiedzane były – do tej pory – wiele milionów razy, choć pełnej statystyki nie mam.

Wsparcie

Co prawda dostęp do materiałów jest bezpłatny, ale tych, którzy je wytwarzają jednak to kosztuje, i to sporo. Samo utrzymanie linii produkcyjnej (wytworzenie materiałów i aby to co wytworzone zostało ujawnione i rozpowszechnione) to kilka tysięcy złotych rocznie a nakład czasu przekracza zatrudnienie etatowe (zapewne nie jednego człowieka).

Niestety wsparcia nie mam [w ciągu tego wieku może 1-2% materiałów zamieszczonych w sieci miało jakąś gratyfikację]. Taka jest solidarność.

Wydane książki w 2022 r.

Plagi akademickie

Trąd w Pałacu Nauki

[Ku jakiej cywilizacji zmierza świat akademicki]

Spotkań autorskich brak, dyskusji, krytyki merytorycznej – także. Upublicznione wywiady na temat książęk – w Poznaniu (Radio Poznań) i Warszawie (TV Republika). W Krakowie brak zainteresowania, a raczej bojkot, choć tematyka dotycząca spraw fundamentalnych w domenie akademickiej i fundamentów formowania elit, których zanik jest widoczny. Nie walczono z trądem, który zidentyfikowałem przed laty, tylko ze mną, więc trąd pozostał a nawet wydostał się poza Pałac Nauki.

Współpraca

W 2022 r. stale współpracowałem z Kurierem WNET (comiesięczne teksty) i tygodnikiem Gazeta Polska (cotygodniowe felietony) oraz tygodnikiem Niedziela (okazjonalnie zdjęcia), Pojedyncze teksty były publikowane w periodykach: Nowe Państwo i Arcana

Solidarne przemilczenie

Mijający rok 2022 był jednocześnie 35 rokiem od wypędzenia mnie z Uniwersytetu Jagiellońskiego, jak się okazuje dożywotniego, co skutkowało luką co najmniej kilkudziesięciu dobrych naukowców, których zapewne bym wprowadził do domeny akademickiej [kilku – rozpoznawalnych międzynarodowo – wprowadziłem w czasach jaruzelskich jako młody człowiek, jakoś tak na drodze do wypędzenia z oskarżenia o negatywny wpływ na młodzież akademicką przez anonimową do dnia dzisiejszego komisję!]. Nie odbyło się kilka tysięcy moich wykładów na poziomie [rocznie prowadziłem ok. 200 godz. wykładów na bazie zagranicznej, aktualnej literatury, czego pobierający pensje profesorskie nie byli w stanie robić, a ponadto seminaria, kursy terenowe …… ].Nie powstało co najmniej kilkadziesiąt a może kilkaset prac naukowych o znaczeniu międzynarodowym.

Takich domena akademicka [i nie tylko] III RP, w której uniwersytety abdykowały z poszukiwania prawdy realizując się w zakresie poszukiwania odmienności seksualnych, nie potrzebuje i nikogo to nie obchodzi.

W III RP nie miałem ani jednego wykładu, choć moje cieszyły się większym zainteresowaniem niż wykłady „profesorów” (o ile były). W III nie wprowadziłem żadnego studenta do domeny akademickiej, bo zastosowano w tej materii skuteczny lockdown!

Rektorzy okłamują społeczeństwo, że nikt nie chce pracować na uczelniach, że uciekają ze względów finansowych, ale tych, którzy chcieli i chcą pracować ze względów ideowych, z pasji naukowej i edukacyjnej, bez względu na finanse (lub ich brak) jak eliminowali, tak i eliminują z domeny akademickiej i wymazują z pamięci, z zakłamanych historii akademickich. Faktem jest, że stanowiłem i stanowię nadal zagrożenie dla „uniwersytetów” w stanie upadłości, które po moim wypędzeniu miały się wreszcie swobodnie rozwijać [UJ] a „rozwinęły się do poziomu Bangladeszu, Namibii, Etiopii …(jak wskazują rankingi światowe, z czego rektorzy, i nie tylko, są bardzo zadowoleni) .

A ważna przyczyna takiego „rozwoju”  – tępienie nonkonformizmu naukowego i krytycznego myślenia, które budzą trwogę wśród akademickich Herodów i im poddanych.

Rok 2022 to jednocześnie 37 rok wprowadzenia mnie na ścieżkę dyscyplinarną na UJ, z której do tej pory nie zostałem sprowadzony i nikogo to nie interesuje (także opozycjonistów – wobec prawdy ?!). Cicho sza.

Wobec antykultury unieważniania

[cancel culture]

Antykultura unieważniania/wymazywania/kasowania [cancel culture] odnosi wielkie sukcesy w domenie akademickiej [i nie tylko] i dotyczy w niemałym stopniu działających pro publico bono.

Moim zdaniem, bez solidarnego przeciwstawiania się tej antykulturze, marszowi lewactwa przez instytucje, w tym uniwersytety, które po tzw. transformacji otworzyły się szeroko na ten marsz, nasza cywilizacja łacińska nie ma szans na przetrwanie.

Wielu uważa, że ta moja działalność nie ma sensu, że to walenie głową w mur, wolanie na puszczy, którego nikt nie słyszy a nawet słyszeć nie chce. W części to prawda, ale prawdą jest, że podobne są reakcje na Dekalog, któremu poświęcono w ciągu tysięcy już lat gigantyczną ilość tekstów (także stron www), książek, a i tak ludzie się zabijają, kradną ….. i zmian na lepsze nie widać, więc wielu woli wyznawać 11 przykazanie (nie bądź obojętny), które jest bardziej przyjazne, stąd nie są obojętni [i]na dobra innych, w tym i moje.

A ja nie jestem obojętny na wyznawców XI przykazania, w takiej rozszerzonej wersji, po odrzuceniu Dekalogu i uważam, że taka droga jest właściwa i czekam na wsparcie oraz wydanie kolejnej książki

XI przykazanie?

Przestroga przed obojętnością nieobojętnych

mieszczącej się ramach cywilizacji chrześcijańskiej zagrożonej upadkiem.

Niestety, stan polskiego społeczeństwa, a akademickiego w szczególności, w roku 2022, jak i w latach ubiegłych, nie pozwala na optymizm co do możliwości obrony naszej cywilizacji. Chciałbym się mylić.

Józef Wieczorek

Na koniec roku 2022


 

Kuźnie kadr i kowale własnego losu

Kuźnie kadr i kowale własnego losu

[Likwidacja nepotyzmu – drogą wyjścia z akademickiej biedy!]

W wiadomościach Krajowej Sekcji Nauki NSZZ Solidarność nr. 11–12 z 2021 r., a także na łamach „Forum Akademickiego” (12/2021) można przeczytać informacje, że Rada Krajowej Sekcji Nauki NSZZ Solidarność została przekształcona w sztab protestacyjny na mocy uchwały 18/2021 Rady KSN. Powodem jest stan „zagłodzenia systemu nauki” i brak realizacji zobowiązań rządu z 2018 r. zwiększenia wynagrodzeń zasadniczych pracowników nauki i szkolnictwa wyższego o 30%.

Faktem jest, że wynagrodzenia w tym sektorze nie są zbyt wysokie, a na pewno niższe niż na uniwersytetach zachodnich. Ale faktem jest również, że jesteśmy potęgą, jeśli chodzi o ilość uczelni, ilość profesorów belwederskich i doktorów habilitowanych, mamy piękne nieruchomości akademickie, ale nauka nie ma mocy.

Twierdzenie, że przyczyną tego stanu rzeczy jest niezbyt wysokie finansowanie kadry akademickiej, jest co najmniej dyskusyjne. Rzecz w tym, że nad relacjami finasowania i niewydajności nauki się nie dyskutuje. Akademicy protestują, bo uważają, że im się należy! Protest jest solidarny i widać go w przestrzeni publicznej, gdyż budynki akademickie zwieńczone są często flagami Solidarności i ZNP.

Szkoły wyższe jako kuźnie kadr

 Argument za podwyżkami brzmi: „To szkoły wyższe są kuźnią przyszłych kadr dla przemysłu i gospodarki, medycyny, oświaty, administracji, a prowadzone przez naukowców badania mają na celu poprawę bytu całego społeczeństwa, rozwiązywanie problemów trapiących ludzkość i środowisko oraz stałe podnoszenie stopnia rozwoju cywilizacyjnego”.

Niestety odnosi się wrażenie, że te kuźnie pracują niezbyt wydajnie, bo Polska, bogata w uczelnie i utytułowanych uczonych, jest nadal uboga w elity potrzebne dla zarządzania dużym europejskim krajem, polska nauka niewiele liczy się w świecie, a pod względem innowacji jesteśmy na szarym europejskim końcu.

Protestujący nie postulują żadnych działań, aby poprawić pracę tych kuźni i zatrudnionych w nich kowali, poza lepszym ich finansowaniem. To podobno ma poprawić byt całego społeczeństwa. Ja w to wątpię i wielokrotnie te wątpliwości podnosiłem, ale dyskusji nie było. Moje opinie są niewygodne, podważające zdania etatowych akademików, więc są poddawane antykulturze unieważniania/wymazywania, co nie daje świadectwa dobrych intencji protestujących.

Na początku wieku, podczas prac nad ustawą o szkolnictwie wyższym, KSN Solidarność przedstawiła swój program naprawy systemu akademickiego, który wychodził, i to znacznie, poza postulaty płacowe. Projekt, mimo że daleki od doskonałości, wspierałem w ramach działań Niezależnego Forum Akademickiego i współpraca naprawcza dobrze się układała, choć ostatecznego sukcesu w Sejmie niestety nie było. Rektorzy przyjętą ustawę (r. 2005) traktowali jako tymczasową i obiecywali, że wkrótce nauczą się organizować konkursy na etaty, aby można było znieść rodzącą patologie habilitację.

Niestety mimo upływu lat nie zdołali zrealizować swoich zamiarów (może cierpią na niedostatek intelektu?). Patologie nadal trwają, nie tylko habilitacyjne, a KSN Solidarność jakby zrezygnowała ze zmian strukturalnych i skoncentrowała się głównie na kwestiach płacowych, które systemu nie zmienią, a jeszcze go petryfikują.

Związkowcy, jakby tego nie chcieli zauważyć, patologiczny system aprobują i argumentują za swoimi postulatami płacowymi, twierdząc, że „każdy z nas jest beneficjentem – w sposób bezpośredni lub pośredni – systemu szkolnictwa wyższego i nauki”. Ten argument nie pozwala mi pozostać obojętnym i postaram się go nieco podważyć na podstawie moich doświadczeń, póki nie doczekam się naukowej analizy.

 Marny los kowala

Ja nie czuję się i nie mam argumentów, aby się poczuć czy to bezpośrednim, czy pośrednim beneficjentem systemu szkolnictwa wyższego i nauki.

System ten nie jest mi obcy, przez szereg lat byłem z nim związany bezpośrednio, nawet na pozycji kowala, w słabo opłacanej, ale efektywnie pracującej kuźni kadr tak dla nauki, jak i gospodarki. Z mojej kuźni, w trudniejszych niż obecne czasach – schyłek PRL, głównie czasy jaruzelskie – wyszły kadry, które sprawdziły się w domenie akademickiej, także na arenie międzynarodowej, i są przydatne dla gospodarki. Kuźnia natomiast została zlikwidowana, a ja przestałem być kowalem, bo zostałem wypędzony z uczelni jako uznany (przez anonimową do dnia dzisiejszego komisję realizującą dyrektywy zorganizowanej grupy przestępczej o charakterze zbrojnym) za osobnika mającego negatywny wpływ na młodzież akademicką i stanowiącego zagrożenie dla uczelni.

Kowal, który takie kadry formował, mimo że był kiepsko opłacany (kilkanaście dolarów miesięcznie, bez projektów!), a wiele pracował również bez wynagrodzenia, był i nadal jest niepożądany w „głodującej” domenie akademickiej. Co prawda kowal był temu „winny”: w końcu to były czasy, kiedy czy się stało, czy się leżało, dwa tysiące się należało, ale nie powiesili cygana, lecz właśnie kowala, bo te standardy naruszał. Cyganie pozostali na piedestałach tak wówczas, jak i potem; po tzw. transformacji i niektórzy do dnia dzisiejszego pociągają za cygańskie sznurki. Wówczas (przed niemal 35 laty) nie tylko powiesili kowala, ale i zniszczyli kuźnię, aby kadry z niej nie wychodziły i praca kuźni nie zawstydzała samych koryfeuszy wynoszonych na piedestały przez przewodnią siłę narodu.

Protestów związkowych, także Solidarności, którą kowal w kuźni zakładał – nie było ani wówczas, ani potem. To podobno było tak dawno, że kto by o tym pamiętał? Ale od początku nie pamiętano. Trzeba pamiętać o nosie Kleopatry, pięcie Achillesa, ustach Krzywoustego, bo to nasze dzieje, ale żeby zajmować się powieszonym kowalem w czasach komunistycznych/ wojennych?

W końcu wystarczy zajrzeć do Dziejów Uniwersytetu Jagiellońskiego, aby się przekonać, że komunizmu nie było, stanu wojennego nie było, przewodniej siły narodu (PZPR) nie było! Była za to liberalizacja systemu (sic!), w ramach której cyganie wieszali kowali!

Co więcej, niepożądanego kowala wprowadzono na ścieżkę dyscyplinarną, z której do tej pory (przez 35 lat!) go nie sprowadzono i nie podjęto nawet usiłowań w tym zakresie. Ścieżka widocznie była zbyt wysoko zawieszona! Żadnych protestów związkowych nie było i nie ma. Bo czy to by zwiększyło uposażenia protestujących? A przecież tylko taka jest motywacja protestów. Nie ma w pamięci nawet śladów takich wydarzeń, bo je skrupulatnie wymazywano, kasowano, w ramach antykultury – cancel culture, która opanowała domenę akademicką funkcjonującą w czasach post-historii, post-prawdy, post-pamięci.

Związkowcy, tak jak władze akademickie, za nic w świecie nie chcą poznać swej historii, strat wojennych, losów tych, którzy fundamenty akademickie (kuźnie kadr) budowali, a potem, wypędzeni, autentycznie głodowali! W końcu z poszukiwania prawdy zrezygnowano. Nie ma co przeszłości rozgrzebywać, skoro na kłamstwie można budować świetlaną przyszłość, domagając się jeno szmalu z kieszeni podatnika – nieprawdaż?

Jak odróżnić beneficjenta od ofiary

 Protestujący zapewniają, że każdy z nas jest beneficjentem systemu szkolnictwa wyższego i nauki. Zapewne – jeśli chodzi o protestujących – tak jest, ale ja nigdy nie zauważyłem jakiejkolwiek poprawy mojego bytu po podwyżkach dla „profesorów” i im podległych, nie rozwiązało to żadnych moich problemów ani nie podniosło stopnia rozwoju cywilizacyjnego mojego otoczenia, co podobno następuje, jak tylko „profesorowie” podwyżki dostaną. Wręcz przeciwnie.

Zauważyłem wypieranie cywilizacji łacińskiej, do której należę, przez turańską – barbarzyńską, pasożytniczą, rozbójniczą. Uważam się za ofiarę, a nie za beneficjenta systemu, ale od lat działam pro publico bono na rzecz jego naprawy i nie zauważyłem, aby protestujący w tym kierunku działali.

 Nie miałem żadnych złudzeń, że system się sam naprawi, jak tylko zmieni się pokolenie (tak mnie od 1989 r. zapewniano) i nie mam nadal, kiedy pokolenia się zmieniły, a system się sam nie naprawił! I mam pewność, że nawet gdy protestujący dostaną więcej, bo im się podobno po prostu należy, system się nie naprawi.

 Protestujący w najmniejszy nawet sposób nie zatroszczyli się o powroty kowali, o reaktywacje ich kuźni kadr, więc chyba o poprawę bytu całego społeczeństwa nie dbają, a jeno o swoje kieszenie. Oferowałem swoją osobę kowala wielu uczelniom, podkreślając, że wiele prac napisałem, i to przy nakładzie z kieszeni podatnika sum, których nigdy nie widzieli (zero złotych polskich!). I co? Podobno biedne uczelnie za nic w świecie nie chcą tych, co bez pieniędzy, z pasji naukowej mogą coś wartościowego zrobić, i to czasem więcej od etatowych i wygrywających konkursy na projekty.

Nie chcą ich nawet znać, bo chyba ze wstydu musieliby się pochować, a oni chcą dominować! I uważają się za ofiary systemu, bo zarabiają nie tyle, co im się ponoć należy za tytuły. O wynagradzaniu w domenie akademickiej tych, co efektywnie pracowali, a nic nie zarabiali – nawet nie wspominają.

Tak się składa, że po wypędzeniu z domeny akademickiej od lat utrzymuję się przy życiu – jak obrazowo objaśniam – z wrzucania do kosza produktów tworzonych przez finansowanych milionami (nie tylko za etaty, ale i projekty). Są bowiem podmioty gospodarcze, które wolą opierać się na moich pozabudżetowych produktach intelektualnych niż na produktach „profesorskich”, i nieźle na tym wychodzą, bo Matka Ziemia pozytywnie weryfikuje moje koncepcje/produkty intelektualne. Moja działalność intelektualna poza systemem akademickim pozytywnie wpływa na poprawę bytu społeczeństwa, przynosi bowiem wymierne korzyści dla gospodarki. Ale system akademicki jak był, tak jest zamknięty dla mnie (i podobnych), pozostaje zaś otwarty na „samych swoich”, nawet gdy są producentami bubli, plagiatów, mistrzami pozoranctwa naukowego i edukacyjnego.

Co komu się należy

Beneficjenci systemu – etatowcy, utytułowani – uważają, że im się należy więcej, a z racji swoiście pojmowanej autonomii akademickiej twierdzą, że nie można kontrolować naboru na etaty, konkursów na stanowiska i wydawania grosza publicznego na edukację oraz na badania.

 Dostęp do informacji publicznej w tych kwestiach jest jedynie iluzoryczny. Wiadomo powszechnie, że konkursy na etaty są ustawiane pod konkretne osoby, stąd kadry beneficjentów takich rekrutacji nie są najlepsze i skutki tej patologii również. Zatrudnianie lepszych, stanowiących zagrożenie dla beneficjentów, nie wchodzi w rachubę. Dlaczego słabsi mają być finansowani, i to coraz lepiej, a lepsi pozostawać poza systemem, nikt nie tłumaczy.

Powszechnie słyszymy, że dobrzy nie chcą pracować w systemie akademickim ze względu na niskie płace, a ci, którzy wyjechali z powodów finansowych, nie chcą wracać. Jednak prawda jest taka, że to uczelnie nie chcą zatrudniać lepszych od zatrudnianych na podstawie ustawianych konkursów i blokują powroty naukowców z zagranicy.

Badań nad tym procederem się nie prowadzi, procesów ustawiaczy konkursów nie ma, protestów przeciwko takim patologiom brak, a przecież ograniczenie patologii podniosłoby efektywność systemu akademickiego. Mamy za to protesty, aby nie najlepszym płacić jak najwięcej, bo to podobno podniesie poziom dobrobytu społeczeństwa i zabezpieczy rozwój gospodarki w Polsce.

Jestem za podniesieniem płac w sektorze nauki i to znacznie więcej, niż postulują protestujący, ale przy likwidacji/ograniczeniu patologii/plag akademickich, o czym piszę w książce Plagi akademickie, niemal przemilczanej.

Od dawna, od czasów jaruzelskich, postuluję przeniesienie w stan nieszkodliwości niszczących „kuźnie” i „kowali”. Co więcej, przeznaczanie pieniędzy z niedużego akademickiego budżetu na ideologię gender zamiast na naukę nie powinno mieć miejsca. Trzeba mieć też na uwadze, że uczelnie zachodnie nie są finansowane w 100%, a tylko w kilkudziesięciu % z budżetu, więc może zastosowanie takich metod finansowania w Polsce byłoby bardziej skuteczne w zarządzaniu domeną akademicką. Problem w tym, że polskie instytucje z nazwy naukowe utrzymują się raczej z wynajmu nieruchomości (które mają, i to czasem znakomite) niż ze sprzedaży produktów intelektualnych, bo cierpią na ich niedostatek.

Ten stan rzeczy można by zmienić poprzez zatrudnianie na uczelniach tych, którzy tworzą jakieś wartości intelektualne budzące zainteresowanie społeczne i gospodarcze. Niestety system jest niejako samowystarczalny i zajmuje się głównie produkcją dyplomów i stopni, nierzadko bez pokrycia, często z brakiem poszanowania własności intelektualnej. A takim „akademikom” nic się z budżetu nie powinno należeć!

Mimo głodowych rzekomo pensji, na uczelniach kwitnie nepotyzm, co świadczy o szkodliwej wersji polityki prorodzinnej. Ojciec czy matka głodujący na uczelni, zamiast kierować dzieci ku karierze pozaakademickiej, np. biznesowej, w której mogłyby wykazać się intelektem i wydobyć rodziców, ba! świat akademicki z biedy (jak np. Erazm Jerzmanowski, Ignacy Łukasiewicz, Witold Zglenicki), na siłę ustawiają pod nie konkursy na etaty, aby one też biedę klepały(?) i były zdane na utrzymanie z kieszeni nieraz jeszcze biedniejszego podatnika. To niemoralne! Można by postulować: likwidacja nepotyzmu – drogą wyjścia z akademickiej biedy!

Kowale własnego losu

 Obecny system akademicki, będący produktem długotrwałej negatywnej selekcji kadr, jest systemem marnotrawnym i bez zmian systemowych lepsze finansowanie wszystkich, według stopni i tytułów, nie przyniesie poprawy bytu całego społeczeństwa, a co najwyżej obecnych, nie najlepszych jego beneficjentów.

Nie ma co liczyć na rozwój cywilizacyjny, skoro niemała część beneficjentów pozostaje raczej pod wpływem cywilizacji turańskiej (widoczne cechy: pasożytnictwo – utrzymywanie niewydajnych pracowników najemnych przez innych podatników; rozbójnictwo – plagiaty, brak poszanowania własności intelektualnej!), podczas gdy cywilizacja łacińska na uczelniach jest w zaniku. Co więcej, beneficjenci systemu w ramach kultywowanej religii walki z klimatem optują m.in. za likwidacją kopalń, co może nas raczej cofnąć do epoki kamienia łupanego, a nie doprowadzi do rozwoju.

Uniwersytety powołane do poszukiwania prawdy (cecha cywilizacji łacińskiej) z tego obowiązku abdykują na rzecz poszukiwania orientacji seksualnych. Przy aprobacie związkowców protestujących w sprawach płacowych, ale nie cywilizacyjnych. Przywiązani do tradycyjnych wartości „zacofańcy”, unieważniani przez siły postępu, mogą być, co prawda, kowalami własnego losu, ale poza kuźniami kadr akademickich, bo stanowiska kowala w tęczowej kuźni nie dostaną. Stąd nie należy się liczyć z wykorzystaniem potencjału intelektualnego i moralnego sporej jeszcze części populacji zdroworozsądkowych.

Trzeba przypomnieć, że w czasach zniewolenia car zsyłał na Syberię ludzi zagrażających mu dążeniami do wolności. Ale jeśli zesłani pragnęli pracować naukowo, mieli w tym jego wsparcie, także finansowe. Nawet na zesłaniu mogli być kowalami własnego losu, a car na tym dobrze wychodził. Syberia naukowo została poznana przez zesłańców i dzięki temu rozwinęła się gospodarczo i cywilizacyjnie. Ich badania nie zostały unieważnione, figurują jako autorzy własnych prac naukowych, a nawet góry na Syberii zostały nazwane ich nazwiskami (Góry Czerskiego, Góry Czekanowskiego). Uczeni-zesłańcy nie zostali wymazani z historii. Mimo wszystko cancel culture nie była stosowana na taką skalę, jaką mamy w systemie akademickim epoki jaruzelskiej i post-jaruzelskiej. „Carowie” nauki w Polsce z nienawiści do prawdy zagrażających im intelektualnie i moralnie kowali wypędzają, niewygodną historię i nazwiska wymazują, kuźnie niszczą, nieraz doszczętnie, i zarządzają pogorzeliskami, domagając się ich pełnego utrzymywania przez podatników.

Przeciwko takiej sytuacji brak protestów związkowców. Jako obywatel, kowal własnego losu, nie wyrażam zgody na utrzymywanie z mojej kieszeni funkcjonującej poza prawdą populacji postępowych akademików. Moim zdaniem winien obowiązywać zakaz finansowania lewackiego długiego marszu przez uniwersytety.

Tekst opublikowany w: KURIER WNET · MARZEC 2O22

JAN HARTMAN obliczem polskich uniwersytetów

JAN HARTMAN obliczem polskich uniwersytetów

To, że polskie uniwersytety są w kryzysie, chyba powszechnie wiadomo. Trudno będzie się z tego kryzysu wydobyć, skoro środowisko akademickie broni obecnego, patologicznego status quo i podnosi do rangi sukcesu osiągnięcie poziomu uczelni Tatarstanu przez najstarszy polski uniwersytet. Chyba św. Jadwiga, która swój majątek przekazała Akademii Krakowskiej, przewraca się w grobie.

Przed kilku laty alarmowałem, że obecna twarz UJ może być widziana przez pryzmat twarzy Juliana Haraschina, który jako wojskowy prokurator w czasach stalinowskich posyłał na śmierć polskich patriotów, a następnie robił karierę „naukową” na UJ. Ponadto założył swoistą wytwórnię lipnych dyplomów, stając się prekursorem dzisiejszych metod osiągania doskonałości naukowej. Sprawa Juliana Haraschina tak została wymazana z historii i pamięci, że dzisiejsi studenci prawa UJ, a także prawnicy, na ogół nic nie wiedzą o jego roli w budowaniu bezmiaru niesprawiedliwości, także w domenie akademickiej.

Prawda o własnych korzeniach przestała być przedmiotem zainteresowania kadry UJ. Pisałem na swoim blogu: „Co prawda akademicy Uniwersytetu Jagiellońskiego twarz stracili (z małymi wyjątkami), ale etaty, awanse i formalne honory – utrzymali. Widać, że na uczelniach, w tym na uczelni wzorcowej dla innych, opłaca się nie mieć twarzy”.

Taki stan rzeczy przetrwał do dziś i widać to obserwując poczynania profesora UJ Jana Hartmana, filozofa, wyspecjalizowanego w dziedzinie etyki. To kierownik Zakładu Filozofii i Bioetyki Collegium Medicum UJ, mający w swym życiorysie członkostwa Komitetu Etyki w Nauce PAN, Zespołu ds. Etyki w Medycynie przy Ministrze Zdrowia, kierownictwo Zespołu do spraw Dobrych Praktyk Akademickich oraz nagrody m.in. Prezesa Rady Ministrów RP, Medalu Komisji Edukacji Narodowej, Grand Press w kategorii Publicystyka”…

Stał zatem na straży odpowiedniego poziomu etycznego polskiego środowiska akademickiego i chyba zdaniem władz UJ, swymi poczynaniami pozytywnie wpływa na młodzież akademicką, bo tylko tacy są podobno zatrudniani na etatach po usunięciu z uczelni tych, którzy wpływali – zdaniem rektorów – negatywnie.

Kilka lat temu Jan Hartman zbulwersował opinię publiczną swoimi dywagacjami kazirodczymi, ale na uczelni włos z głowy mu nie spadł, mimo ścieżki dyscyplinarnej. Jednak politycy zareagowali i został usunięty z ugrupowania Twój Ruch, jednej z wielu partii, które zaszczycił swym członkostwem. Etyczne wymagania, nawet lewackich partii, zdają się być wyższe od wymagań uczelnianych.

Na uczelniach dominuje autonomiczna zasada wolności bez wartości i nawet akcja (kilkanaście tysięcy głosów) usunięcia Hartmana z UJ nie przyniosła rezultatu. Profesorom UJ nie przychodzi nawet do głowy, aby ktokolwiek z ich grona mógł zostać wykluczony z uczelni. Solidarność profesorska jest doprawdy rozczulająca.

Konieczność przenoszenia w stan nieszkodliwości zdegenerowanych profesorów przychodziła mi do głowy jeszcze w stanie wojennym, ale władze UJ zdołały ten jednoosobowy rokosz skutecznie opanować.

Jan Hartman, zapewne dożywotni profesor UJ, pewny własnej bezkarności, po homilii abp. Marka Jędraszewskiego (też profesora) w uroczystość Bożego Ciała, przekroczył w ataku na metropolitę i katolików wszelkie normy etyczne, obowiązujące nie tylko profesora etyki, ale każdego przyzwoitego człowieka.

Powtarzanie tego barbarzyńskiego bluzgu nie przystoi w „Plagach akademickich”, bo to jest rynsztok wykraczający poza ramy standardowych plag. Zamieszczony został na blogu Hartman.blog.polityka.pl. Na publiczne lżenie, wyszydzanie, poniżanie katolickiej części Narodu Polskiego i metropolity krakowskiego oraz nawoływanie do waśni na tle różnic wyznaniowych, nie można być obojętnym.

Nie powinno być obojętne środowisko akademickie, władze uczelni, a tym bardziej prokuratura, bo to, co czyni Hartman, nie jest zgodne z prawem obowiązującym każdego obywatela, także profesora UJ!

W reakcji na ziejący nienawiścią bluzg Hartmana otrzymałem wypowiedzi, że taki „profesor” kompromituje środowisko akademickie, powinien być dyscyplinarnie zwolniony ze stanowisk i funkcji akademickich. 

Czy tak się stanie, skoro dotychczasowe ekscesy uchodziły mu bezkarnie, a władze akademickie skłaniały się do wspierania subkultury menelskiej (chociażby na okoliczność popisów Strajku Kobiet wspomaganego przez Hartmana).

Póki co, środowisko akademickie, także etyczne, milczy, a w obecnym stanie rzeczy to twarz Hartmana jest obliczem polskich uniwersytetów.

Bierna postawa nie zaprowadzi ładu moralnego w domenie akademickiej.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska  23 czerwca 2021 r.