Zaniedbania rzeczników praw i wartości

Zaniedbania rzeczników praw i wartości

Prawa i wartości akademickie zapisane są nie tylko w ustawie o szkolnictwie wyższym, statutach uczelnianych, lecz także w różnych kodeksach etycznych i „dekalogach” akademickich. Przez lata nie było jednak rzeczników praw czy mediatorów akademickich, o co walczyłem jeszcze na początku tego wieku. W końcu takie instancje zostały utworzone i rzecznicy składają nawet sprawozdania ze swojej działalności. Niestety, z ich zawartości nie wynika, aby prowadzili pełny monitoring patologii akademickich tak powszechnych w naszych uczelniach.

Jakoś do tej pory nie powstał instytucjonalny portal, który prezentowałby wykaz zasad postępowania i porad dla akademików, którzy są poszkodowani przez naruszanie ich praw i nierespektowanie podstawowych wartości ludzkich, a akademickich w szczególności. Mimo że w uczelniach powstały komisje antymobbingowe, to nieraz akademicy nadal zwracają się do mnie o pomoc, a mobbing funkcjonuje nadal i jego skutki mają przełożenie także na wybory rektorów.

Nie zauważyłem, aby rzecznicy praw objaśniali akademikom, że nie mają oni prawa do rekwirowania na swoje konto wytworów intelektualnych innych, gdy te im się podobają.

To poważne zaniedbania, gdyż niedawno zostałem uznany za winnego niepouczenia profesora, i to z grupy doskonałych, że go nie poinformowałem o niestosowności naruszania moich praw autorskich.Widać mamy akademików, którzy po odrzuceniu wielowiekowych zasad cywilizacji chrześcijańskiej, a dotknięci standardami barbarii komunistycznej, są zagubieni i nie respektują własności prywatnej (intelektualnej), nie odróżniają prawdy od kłamstwa, a rzecznicy praw chyba są bezradni na gruncie ich doskonalenia. Nawet jakby byli obojętni na rozliczne plagi akademickie. Nie bez przyczyny w środowisku akademickim praktykowane jest słynne XI przykazanie: nie bądź obojętny – w rozszerzeniu: na dobra innych. Wyrazem tego jest powszechny niemal plagiatyzm i zarzuty, że ktoś dostał doktorat za darmo (a nie kupił go na wolnym rynku akademickim). Niegodziwiec! Nie dał zarobić.

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 30 kwietnia 2024 r.

Nieprzytomność profesora

To, że autorytet profesora spada, wiadomo od lat, a w rankingach zawodów wyprzedzają go już nie tylko strażacy. Za degradację tytułu profesora obarcza się, jakże słusznie, m.in. Radę Doskonałości Naukowej, jako ciała zewnętrznego wobec uniwersytetu i w istocie wysoce niedoskonałego oraz bezradnego wobec patologii akademickich, także z udziałem członków RDN.

Nad zanikiem autorytetu profesora, jak i całej korporacji, ubolewa jeden z profesorów PAN Andrzej Paszewski (Pauza akademicka, 681). Argumentuje, że autorytet społeczny uczonego wynikał nie tyle z dokonań profesjonalnych, ile z „posługi myślenia” dla ochrony społeczeństwa „przed politycznymi manipulacjami i demagogią”, a przede wszystkim z przekonania, że uczeni nie kłamią.

Z posługi myślenia i poszukiwania prawdy na ogół profesorowie abdykowali, kłamstwami się nie brzydzą, demagogię i manipulacje sami uprawiają, a wielu jest w tej materii mistrzami. Trudno, aby społeczeństwo ich ceniło. Strażacy są bardziej społecznie przydatni. Prof. Paszewski – chyba w stanie nieprzytomności – ubolewa natomiast, że niedawno doszło do tego, że „osoby z tytułami profesorskimi uczestniczyły w sejmowej demonstracji poparcia dla swoich partyjnych kolegów, prawomocnie skazanych za ewidentne przestępstwa kryminalne, ogłaszały ich bohaterami, profanując przy tym hymn narodowy, co zaskoczyło wszystkich posłów oprócz Bartłomieja Sienkiewicza, który przytomnie nie wstał (chapeau bas)”.

A więc profanacją jest postawa zasadnicza na dźwięk hymnu narodowego, a lekceważenie hymnu godne szacunku. Tak argumentuje profesor w obronie autorytetu swej korporacji. Co więcej, jest oburzony, że ci profesorowie nie spotkali się z negatywną reakcją korporacji naukowych, co – rzecz jasna – jest oznaką upadku autorytetu, tak profesorów, jak i całej korporacji. Do roli autorytetu awansował natomiast Bartłomiej Sienkiewicz, przed którym profesor chyli głowę i nawet mu do tej głowy nie przyjdzie myśl, że profanuje tym posługę myślenia. Czy siedzący podczas wykonywania hymnu Sienkiewicz był przytomny, jest wątpliwe, ale czy można wątpić w nieprzytomność profesora?

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 24 kwietnia 2024 r.