Nikt mnie nie zatrudni, jeśli nie będę dobry ?

Nikt mnie nie zatrudni, jeśli nie będę dobry ?

Prof. Aleksander Nalaskowski z UMK w dyskusji na temat reformy szkolnictwa wyższego, o której jest jak najgorszego zdania [Za i przeciw (Reforma szkolnictwa wyższego) Gość Niedzielny, 6 marca 2011] broni wieloetatowości argumentując ‚ Jeśli ktoś ma dobrą pozycję w środowisku jako wykładowca, to w imię czego ograniczać studentom innych uczelni dostęp do wiedzy, którą ten profesor posiadł. Pracę na innych uczelniach reguluje rynek, a nie minister Kudrycka i ustawa. Nikt mnie nie zatrudni, jeśli nie będę dobry.

Niestety profesor nie uzasadnia w imię czego dziś i wczoraj ogranicza się studentom dostęp do wiedzy, którą posiedli ludzie nauki ? Sugerowanie, że to dopiero nastąpi w wyniku nowelizacji ustawy, a obecnie ( i wcześniej) nie miało miejsca, kłóci się ze stanem faktycznym.

Dostęp do wiedzy studentom jest od dawna ograniczany, gdyż w wyniku negatywnej selekcji kadr w PRLu i niestety także w III RP, uformowano ‚elity’ akademickie, które są często na bakier z aktualną i pożyteczną/pożądaną dla studentów wiedzą. Niestety ci co mieli ‚dobrą pozycją w środowisku jako wykładowca’ często są poza systemem szkolnictwa wyższego, gdyż taka pozycja zwykle zagrażała tym co mieli (mają) władzę a niekoniecznie wiedzę. Takich zwykle się wykluczało z systemu z oskarżenia o negatywne oddziaływanie na młodzież, bo przecież młodzież ulegała dezorientacji i zamiast orientować się na przewodnią siłę narodu, czasem się orientowała na wiedzę stanowiącą dla przewodniej siły zagrożenie.

Uformowane oportunistyczne/konformistyczne kadry nadal reprodukują sobie podobnych eliminując niepodobnych/niewygodnych, więc dostęp studentów do ich wiedzy jest ograniczony. W imię czego ? Chyba w imię interesów beneficjentów systemu na etatach – nawet wielu etatach, co sobie beneficjenci w prawie zabezpieczyli.

Profesor chyba jest słabo zorientowany w systemie bo pisze ‚ Pracę na innych uczelniach reguluje rynek, a nie minister Kudrycka i ustawa.’. Gdy tymczasem to pracę na innych uczelniach ( jak rozumiem Pan profesor ma na myśli uczelnie niepubliczne) regulują głównie minima kadrowe zapisane w ustawie. Fakt, że do spełnienia tych minimów najlepiej nadają się utytułowani etatowcy uczelni publicznych, zatrudnieni nie tyle na prawach rynku, czy prawach merytorycznych, tylko często na prawach genetyczno-towarzyskich. Tym sposobem twierdzenie ‚Nikt mnie nie zatrudni, jeśli nie będę dobry.’ jakoś nie jest przekonywujące.

Zawarty jest w nim chyba nieuzasadniony pogląd o dotychczasowej pozytywnej selekcji kadr, która doprowadziła do tego, że na etatach (pierwszych i kolejnych) pracują najlepsi z najlepszych. Gdyby tak było to Polska by nauką stała, a nie leżała.

Od co najmniej dwudziestu kilku lat słyszymy, szczególnie na okoliczność walki o podwyżki, że najlepsi z nauki odchodzą , więc chyba jasne jest, że po tylu latach niewielu najlepszych, a nawet dobrych, w tej nauce zostało. Zatrudnia się więc tych co są i mają tytuły (nawzajem sobie nadawane przez tych nienajlepszych) nie mające często wiele wspólnego z poziomem intelektualnym. Dobrzy natomiast mają poważne trudności z zatrudnieniem, szczególnie jeśli nie są nepotami, jeśli są niewygodni – bo spoza układu, bo nonkonformiści, idealiści, a nie daj Boże walczący z plagiatami, czy innymi patologiami decydujących o zatrudnianiu/ocenianiu/promowaniu . Dla takich zmiłowania nie ma i nie tylko drugiego, ale nawet pierwszego etatu w nauce polskiej nie dostaną.

Jeśli ktoś jest naprawdę dobry – nie tylko intelektualnie, ale i moralnie ( co jest niezbędne na uczelniach) to marny jego los. Nikt go nie zatrudni ( wyjątki są, ale one tylko potwierdzają regułę) i tego nie zmieni i obecna ustawa. Na tym polega jej słabość, mimo kilku antypatologicznych rozwiązań. Niezwykle szkodliwe byłoby natomiast status quo – trzymanie się nadal zasad patologicznego bubla legislacyjnego, jakim jest prezydencko-rektorska ustawa z 2005 r. Ta jednak, zdaje się, interesom beneficjentów systemu bardzo odpowiada.

Komentarze 4

  1. Czy ktoś może może udzielić mi informacji jak to możliwe, że profesor będzący na pełnym etacie uczelni będzie jednocześnie zatrudniony w nowo powstałym Narodowym Centrum Nauki na umowę o pracę również na pełnym etacie ? Jak to się ma do nowej ustawy o szkolnictwie wyższym o zapobieganiu wieloetatowości kady akademickiej ?

    Mile widziana informacja na temat uposażeń pracowników NCN. Nie ulega wątpliwości, że szeregowy urzędnik nie-naukowiec dostanie znacznie więcej niż wykładowca,asystent, adiunkt, a może i docent. Polski absurd do potęgi. W tym kraju nigdy nie będzie dobrze, nigdy.

    305 milionów na urzędników, 30 milionów już stracone na stare kamienice w krakowie i wg zapowiedzi naukowcy dostaną tylko 20% budżetu NCN na naukę !. Odliczając koszty administracyjen zostanie coś koło 20-50 milionów na projekty badawcze. NCN wydaje się być najlepszym miejscem do zatrudnienia dla każdego, a szczególnie urzędników po wydziałach zarządzania. Są gdzieś opublikowane w roporządzeniu wynagrodzenia ww. urzedników ??? Na pewno to wielokroność pensji na uczelni.

  2. […] u nas mniemanie, że „nikt mnie nie zatrudni, jeśli nie będę dobry” –https://blogjw.wordpress.com/2011/03/06/nikt-mnie-nie-zatrudni-jesli-nie-bede-dobry/, więc […]

Dodaj odpowiedź do wieloetatowość vs Narodowe Centrum Nauki Anuluj pisanie odpowiedzi